795 upadłych firm w 9 miesięcy – łącznie mieli 24 tys. samochodów ciężarowych

Po kilku latach pozytywnych nastrojów, do branży transportowej zaczęły docierać niekoniecznie przyjemne przewidywania. Zarówno w Europie, jak i w Ameryce Północnej, pojawiły się wzmianki o potencjalnym kryzysie gospodarczym. Zareagowali także producenci pojazdów, obawiający się znacznego skurczenia rynku. Jak natomiast będzie w rzeczywistości?

W Europie negatywne przewidywania chwilowo ucichły. To kwestia miłej niespodzianki z Niemiec, gdzie gospodarka znowu zaczęła odnotowywać bardziej wyraźny wzrost. Zamiast zaledwie 0,5 proc. wzrostu gospodarczego, jak miało to miejsce w roku bieżącym, rok 2020 ma przynieść między 1 a 1,5 procent. Biorąc pod uwagę efekt skali, to ogromna różnica.

W Ameryce złe przewidywania okazują się jednak spełniać. Dopiero co pisałem o upadku firmy Celadon Group z flotą aż 2,7 tys. zestawów (zapraszam tutaj). Na tym jednak nie koniec, jako że Amerykanie podali jeszcze bardziej przerażające statystyki.

Celadon Group dołącza do 795 przewoźników, którzy upadli w Stanach Zjednoczonych w ciągu trzech pierwszych kwartałów bieżącego roku. Wszystkie te firmy dysponowały łączną flotą 24 tys. samochodów ciężarowych. Dla porównania, w całym 2018 roku stwierdzono tylko 310 upadłości. W większości były to też małe firmy, jako że ich łączną flotę obliczono na 2,8 tys. pojazdów.

Jakie wymienia się przy tym powody? Jednym z nich ma być gwałtowny wzrost stawek ubezpieczeniowych. Wskazuje się też na ograniczenie importu produktów, które skutkowało zmniejszeniem zapotrzebowania na transport i obniżeniem stawek. Poza tym przewoźnicy mówią o niedoborze pracowników, skutkującym licznymi podwyżkami oraz wzrostami kosztów działalności.