85 proc. ciężarówek bez powrotnych ładunków i dzieci witające kierowców kwiatami

Przewożenie ładunków do Berlina wydaje się dzisiaj najnormalniejszą rzeczą na świecie. Był jednak okres, gdy na widok ciężarówki wjeżdżającej do Berlina dzieci podawały kierowcom kwiaty. Kierowców witano niczym bohaterów, samochody ozdabiano wieńcami, a odbiorcy czekali na towar jak na przysłowiowe zbawienie. Miało to miejsce w połowie maja 1949 roku, po zakończeniu niemal rocznej blokady.

Między 24 czerwca 1948 a 12 maja 1949 roku, władze sowieckie nie przepuszczały żadnych ciężarówek oraz pociągów jadących do angielskiej, francuskiej oraz amerykańskiej strefy okupacyjnej Berlina. Mówiąc więc krótko, Berlin Zachodni został odcięty od dostaw, a sowieci chcieli ten sposób wymusić ustępstwa na byłych sprzymierzeńcach. Sprzeciwiali się między innymi polityce ekonomicznej państw zachodnich, w tym wprowadzeniem przez nie własnej, zachodnioniemieckiej waluty.

Przez dokładnie 323 dni Berlin Zachodni musiał radzić sobie bez dostaw lądowych. Początkowo oznaczało to dla ludności katastrofę, choć szybko poradzono sobie dzięki utworzeniu „mostu lotniczego”. Samoloty transportowe, należące do alianckich sił powietrznych, wykonały ponad 200 tys. lotów między zachodnią częścią kraju a zachodnim fragmentem stolicy. Dziennie dostarczały nawet 13 tys. ton ładunków, a starty i lądowania odbywały się w kilkudziesięciosekundowych odstępach.

Wszystko było oczywiście bardzo kosztowne, a także doprowadziło do kilku katastrof lotniczych. Zginęło w nim 85 osób, w tym w większości Brytyjczyków oraz Amerykanów. Gdy więc w Sowieci w końcu zdjęli blokadę, widząc, że jest ona nieskuteczna, w Berlinie Zachodnim zapanowała wielka radość. Do miasta znowu ruszyły ciężarówki, wioząc zaopatrzenie z zachodniej części kraju. Na samochodach można było zobaczyć wspomniane wieńce, mieszkańcy spontanicznie wyszli na ulicę, a w mediach krążyło zdjęcie dołączone nad tekstem. Ma ono przedstawiać dokładnie pierwszą ciężarówkę, która wjechała do Berlina Zachodniego po zniesieniu blokady, 13 maja 1949 roku. Był to Mercedes-Benz z przyczepą, tworzący jeden z największych zestawów tamtego okresu.

Co też ciekawe, po tej początkowej radości, przewoźnicy szybko stanęli przed problemami. Owszem, trasy do Berlina Zachodniego znowu były możliwe, a ilość ładunków stale biła rekordy. Gorzej jednak, że nie było żadnych ładunków powrotnych. Zachodnioberliński przemysł rozwijał się bardzo wolno, chociażby z uwagi na ograniczoną przestrzeń. W efekcie, w latach 50-tych, aż 85 proc. ciężarówek wracało z Berlina Zachodniego do Niemiec Zachodnich zupełnie na pusto. Nawet w latach 60-tych, gdy miano znacznie już się rozwinęło, nadal było to 60 procent. Problem ten istniał tak naprawdę do końca, aż do zjednoczenia kraju. A jak wyglądał taki transport od strony drogowej, możecie przeczytać w następującym tekście: Jak woziło się dostawy z RFN do Berlina Zachodniego, czyli wyjątkowa historia czterech autostrad