700-tonowa ciężarówka na 100-kilometrowej trasie po szwedzkich drogach

Fot. Ellevio

Gdyby przód tego zestawu ustawić przy jednym drogowym słupku, tył znajdowałby się już przy słupku kolejnym. Cały zestaw liczy bowiem 100 metrów długości, co okazało się konieczne dla przewiezienia 400-tonowego ładunku. Uczestniczyły w tym aż trzy ciągniki balastowe i specjalistyczna przyczepa, a masa całkowita zestawu zbliżyła się do 700 ton.

400-tonowym ładunkiem okazał się transformator, wyprodukowany w szwedzkiej fabryce japońskiego koncernu Hitachi. Konkretnie był to najcięższy egzemplarz, jaki Hitachi wytworzyło kiedykolwiek w Szwecji, a jednocześnie najcięższy wariant, jaki da się przetransportować w jednym kawałku. Wszystkie cięższe wersje wymagałyby przewozu w kawałkach, by ostateczny montaż przeprowadzić dopiero w punkcie docelowym.

Wspomniana fabryka znajduje się w miejscowości Ludvika, w południowej części Szwecji. Miejscem pracy transformatora będzie zaś elektrownia firmy Ellevio, ulokowana pod miejscowością Änge, jakieś 350 kilometrów dalej na północ. W praktyce oznacza to więc ogromną przeprawę, które rozpoczęła się na początku bieżącego tygodnia, a zakończy się… w połowie lata. Z tego pierwsza część transportu musiała odbyć się drogami, pokonując 100 kilometrów do portu rzecznego w Köping. Tam transformator trafił na statek, by kolejną część podróży odbyć wzdłuż szwedzkiego wybrzeża, po Morzu Bałtyckim.

Drogową część transportu zlecono holenderskiej firmie Mammoet, który sprowadziła specjalistyczny sprzęt aż z Wielkiej Brytanii. Były to trzy specjalistyczne ciągniki typu Trojan, od samego początku projektowane z myślą o przewozie transformatorów. Jeden taki ciągnik może pracować w nawet 300-tonowym zestawie, natomiast w omawianym przypadku wykorzystano aż dwa egzemplarze, w tym jeden w roli ciągnika, a drugi w roli pchacza. Dodatkowym pchaczem był też czteroosiowy Mercedes-Benz Actros, a między tym wszystkim znalazła się specjalistyczna przyczepa. Transformator umieszczono w niej w wiszącym koszu, opartym na dwóch platformach, po 16 rzędów kół każda.

By taki kolos nie doprowadził do katastrofy, na trasie konieczne było wzmocnienie części mostów. Nietypowa była też prędkość maksymalna, wynosząc ledwie 15 km/h. Mimo to cały przewóz odbył się stosunkowo sprawnie, wymagając tylko półtorej nocy w drodze. Ciężarówka wyjechała na trasę w niedziele, około godziny 21, natomiast w nocy z poniedziałku na wtorek, około godziny 2, dotarła już do portu w Köping.

Więcej o ciągnikach typu Trojan, ich wyjątkowym systemie sterowania, 72-tonowej masie własnej oraz 700-konnym silniku z 6-biegową skrzynią, przeczytacie w następującym tekście: Ciężarówki Trojan wyprodukowane przez samego przewoźnika, czyli kierujesz jednym, jedziesz kilkoma. Dla wyjaśnienia też dodam, że to artykuł z 2014 roku, gdy Trojany należały jeszcze do angielskiej firmy ALE. Sześć lat później ALE zostało przejęte przez firmę Mammoet i stąd też oznaczenia widoczne na ciężarówkach dzisiaj.

Nagranie z przejazdu: