Tuningowa imitacja ciągnika siodłowego z naczepą – 48-konny projekt z lat 70-tych

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Gdy prześledzimy historię tuningu, można stwierdzić, iż kolebką mody na modyfikowanie pojazdów są Stany Zjednoczone. Już w okresie przedwojennym przemytnicy bimbru przerabiali swoje samochody, aby skuteczniej uciekać przed policją, natomiast po II wojnie światowej w pełni rozwinęła się kultura budowania tak zwanych hot rodów. Ich twórcami często byli głodni adrenaliny weterani wojenni. Jeszcze bardziej szalone pod tym względem były lata 60-te i 70-te, gdy na rynku debiutowały słynne muscle oraz pony cary takie jak na przykład Dodge Charger, Ford Mustang, Plymouth Barracuda, czy Chevrolet Camaro. Nawet wtedy sportowe sylwetki i moce rzędu 400 koni mechanicznych nie były dla wielu wystarczające przez co samochody te otrzymywały jeszcze mocniejsze motory, szerokie tylne opony oraz nierzadko także krzykliwe barwy nadwozia. W tym samym okresie podobne szaleństwo objęło także transport zarobkowy, gdzie kierowcy-właściciele w swoich ociekających chromem Peterbiltach oraz Kenworthach nierzadko podnosili moc silników do ponad 600 koni mechanicznych. W efekcie zdarzały się takie historie, jak w tym artykule Michała: Jazda ciężarówką z prędkością około 200 km/h, w latach 70-tych? Amerykańscy „kowboje” potrafili i tak. Dzisiaj przyjrzymy się zaś jeszcze ciekawszemu projektowi z tego okresu, którym był Volkswagen Transporter T1 ucharakteryzowany na pełnowymiarowy ciągnik siodłowy.

Autorem tego niezwykłego projektu był niejaki Ken Nethken, który swoją przygodę w stworzeniu mini ciężarówki zaczął od zardzewiałego VW T1 z 1959 roku w wersji pick-up. W pierwszej kolejności samochód został przecięty na pół, a w miejsce standardowej skrzyni ładunkowej zamontowano dwie osie pochodzące z Volkswagena Garbusa oraz typowo ciężarowe siodło. Jako, że VW T1 standardowo posiadał silnik montowany z tyłu, oznaczało to konieczność jego przeniesienia tuż za kabinę. Warto nadmienić, iż skorzystano przy tym z nowszej jednostki 1,6 o mocy 48 KM pochodzącej z modelu T2.

Był to jednak dopiero początek modyfikacji. Gdy elementy mechaniczne zostały już dopracowane, przyszedł czas na aspekt wizualny. Także tutaj autor popisał się niezwykłą uwagą jeśli chodzi o dopracowanie szczegółów. Przede wszystkim w oczy rzucały się tutaj dwa pionowe kominy wydechu, które pomimo zastosowania niewielkiego benzyniaka emitowały podobno dźwięk przypominjący ciężarowego diesla. Z przodu zamontowany został chromowany, wąski grill przypominający nieco ten stosowany np. w Kenworthach K100, chromowy zderzak, oraz chromowane osłony reflektorów. Oryginalne, okrągłe lusterka zastąpiony kanciastymi odpowiednikami, natomiast na dachu pojawiły się charakterystyczne, pomarańczowe lampki, które po dziś dzień są wyposażeniem obowiązkowym dla amerykańskich ciężarówek oraz większych pick-upów. Chromu nie zabrakło również na felgach, które „obuto” w niezwykle stylowe opony marki Goodyear, a swego rodzaju wisienką na torcie był złoto-czarny lakier, trochę podobny do tego stosowanego w specjalnej wersji Kenworthów zwanej Gold Nugget.

Właściciel niezwykłego Transportera przerobił również wnętrze, które otrzymało m.in. nową, drewnianą kierownicę, oraz miękkie obicia foteli i boczków drzwi. Ciekawym smaczkiem była również naklejona instrukcja obsługi niezsynchronizowanej skrzyni Eaton-Fuller i to pomimo faktu, iż samochód takowej nie posiadał.

Na tym jednak proces budowy mini ciężarówki nie został zakończony, bowiem jak przystało na prawdziwy ciągnik siodłowy, Volkswagen otrzymał własną naczepę. Została ona zbudowana od podstaw na bazie ramy, a dawcą osi dla całej konstrukcji był luksusowy Cadillac Eldorado. I choć ostatecznie nadwozie naczepy otrzymało kształt miniaturowej chłodni, jej wnętrze skrywało kolejne niespodzianki. Jak widać na załączonych fotografiach cała boczna część była otwierana, a w środku znajdował się coś na kształt niewielkiego salonu z dywanem, fotelami, stolikiem oraz typowo domowym wykończeniem ścian. W efekcie zmodyfikowany Volkswagen doskonale spełniał rolę  pojazdu wypoczynkowego.

Cały projekt robił niesamowite wrażenie w latach 70-tych i z pewnością zwracał na siebie uwagę. Został również doceniony przez prasę, gdyż trafił m.in. do prestiżowego czasopisma Hot Rod Magazine. Mimo to przez następne lata słuch o nietypowym Volkswagenie zaginął, a prawdziwym przełomem okazał się dopiero rok 2018, kiedy to pojazd został wystawiony na sprzedaż na internetowej platformie Ebay. Wówczas jego stan mocno odbiegał od tego co prezentował w latach 70-tych: został przemalowany w inny lakier, brakowało jednego komina, a felgi zardzewiały. Jeśli natomiast chodzi o naczepę to przepadła bez śladu. Na szczęście „ciężarowy” T1 znalazł nowego właściciela i pozostaje mieć nadzieję, iż przywróci go do jego dawnego blasku. Trzeba bowiem przyznać, iż jest to niebywały kawałek historii tuningu.

Stan z 2018 roku: