50 zł i 1 punkt za jazdę „na odcięciu” po autostradzie – pułapka przy wyprzedzaniu

Temat ewentualnych mandatów za nowy zakaz wyprzedzania pozostaje w Polsce bardzo gorącym tematem. Zwłaszcza w obliczu wyjaśnień łódzkiej policji, która ewidentnie chciała wystraszyć kierowców ciężarówek, ale na jaw wyszło „podkolorowanie” całej sytuacji (zapraszam artykułu z wtorku: 33 kierowców ciężarówek jednak nie dostało kary za złamanie nowego zakazu wyprzedzania). W tej sytuacji nadal bowiem wiemy, czy istnieje sposób na masowe kontrolowanie tego przepisu i czy kierowcom zawodowym mogą zagrażać w tej kwestii drony. Niemniej przy okazji pojawiła się już inna sprawa, w postaci pułapki, w którą mogą wpaść osoby tłumaczące się z wyprzedzania.

Jak wiadomo, zakaz wyprzedzania dla ciężarówek na absolutnie wszystkich autostradach i drogach ekspresowych o nie więcej niż dwóch pasach w każdą stronę został wprowadzony z istotnym wyjątkiem. Pozwala on wyprzedzić pojazd, który porusza się z prędkością „znacznie niższą” niż ta dopuszczalna dla samochodów ciężarowych. A że policji bardzo trudno udowodnić z jaką prędkością jedzie pojazd wyprzedzany, w przypadku naprawdę sprawnego i szybkiego manewru, zwłaszcza przy uprzejmym zachowaniu kolegi z prawego pasa, wielu mandatów za wyprzedzanie powinno udać się uniknąć. Pamiętajcie jednak, że jeśli wykonacie taki manewr „na odcięciu”, zawsze możecie otrzymać mandat za prędkość.

Mówi się już o pierwszych przypadkach, w których policja zatrzymała wyprzedzającą ciężarówkę i z braku możliwości udowodnienia nielegalnego manewru wystawiła sam tylko mandat za prędkość. Miała to być kara na 50 złotych, połączona oczywiście ze zmarnowaniem pewnego czasu na autostradowym parkingu, przy policyjnym radiowozie. Gdy natomiast zajrzymy do nowego taryfikatora, wprowadzonego w 2022 roku, jak najbardziej znajdziemy tam podstawę prawną dla tego typu kary.

Do końca 2021 roku polski taryfikator mandatów za prędkość nie przewidywał mandatów za przekroczenie prędkości o mniej niż 11 km/h. Za to od początku 2022 roku taka kara jak najbardziej istnieje, wynosząc właśnie 50 złotych oraz 1 punkt karny. Konkretnie przewidziano ją za „przekroczenie prędkości do 10 km/h”. A że ciężarówki nie powinny w Polsce osiągać więcej niż 80 km/h, nawet na autostradach, wystarczy jechać z prędkością 90 lub nawet 85 km/h, by już do takiego mandatu się kwalifikować.

Co też ważne, przy kontrolach dokonywanych ręcznymi miernikami prędkości lub wideorejestratorami umieszczonymi w radiowozach policja nie musi uwzględniać żadnej tolerancji. Mówiąc w prostszych słowach, od zmierzonej prędkości nie trzeba wówczas niczego odejmować. Nie ma też żadnego dosłownego przepisu, który pozwalałby przekraczać dopuszczalną prędkość w związku z wykonywaniem manewru wyprzedzania.

Za to tolerancję uwzględnia się przy mandatach wystawianych w oparciu o zapis tachografu lub zdjęcie z fotoradaru. Ustawa regulująca działanie tachografów określa, że urządzenie to może mieć nawet 6 km/h nieścisłości i właśnie taką tolerancję policja powinna założyć. Za to w przypadku fotoradarów ustawia się co najmniej 10 km/h tolerancji, jako że urządzenia te pracują w zmiennych warunkach, bez możliwości bieżącego dopasowywania ustawień.

Mówiąc więc krótko: tak, załoga radiowozu z wideorejestratorem może wystawić mandat za prędkość w przypadku jazdy ciężarówką z prędkością powyżej 80 km/h na autostradzie lub drodze ekspresowej. Dopóki nie przekroczymy 90 km/h, będzie to 50 złotych oraz 1 punkt karny. Inna sprawa, że zawsze lepsze to niż mandat za wyprzedzanie bez „znacznej” różnicy prędkości. Za to można bowiem otrzymać aż 1000 złotych oraz 8 punktów karnych.