90 euro mandatu za najechanie na linię pasa awaryjnego, czyli francuskie łapanie wykroczeń na słuch

mandat_francja_najechanie_na_linie_pasa_awaryjnego

Jak już zapowiadałem w tym tekście, Jak nieuczciwa spedycja może wykończyć małą firmę transportową, czyli historia bez happy endu, dzisiaj mam dzień czytania wiadomości e-mail i opisywania przesłanych mi przez Was historii. Druga historia na dziś dotyczy oczywiście… mandatu rodem z Francji, a jakżeby inaczej. Mandat to teoretycznie słuszny, a przynajmniej takim stwierdzeniem zakończyła się cała historia, lecz w praktyce należy mu się miano po prostu kolejnego przykładu na bezlitosne „czepialstwo” Francuzów, którzy robią wszystko, aby utrudnić życie zagranicznym kierowcom.

„Kudłaty” pracujący dla Norbert Dentressangle Polska został w sobotę 14 marca zatrzymany na A1 przed Paryżem przez patrol żandarmerii. Jak sam mówi, spodziewał się po prostu rutynowej kontroli, lecz okazało się, że Francuzi już mają wobec niego konkretne zarzuty. Zarzutami tymi było najechanie na linię pasa awaryjnego, za co żandarmi od razu zaproponowali 90 euro mandatu. Co więcej, jak podkreśla kierowca, funkcjonariusze dali do zrozumienia, że wykroczenie wyłapali na ucho, słysząc charakterystyczny dźwięk tarki wmontowanej w linię rozdzielającą pas ruchu oraz pobocze.

No i tutaj pojawiło się pytanie – przyjąć mandat czy nie przyjąć? Jak określił to sam „Kudłaty”, za Chińskiego Boga nie jestem w stanie powiedzieć, czy przypadkowe bujnięcie nie spowodowało najechania naczepą na tę sporną linię, ale na sto procent nie jestem pewien też że nie najechałem. Jako jednak, że cała sprawa wydawała się być mocno naciągana, polski kierowca postanowił nie przyjmować mandatu, poczekać do poniedziałku na tłumacza i przedyskutować wszystko z firmą, w związku z czym ściągnięto go na „dziki” parking i zabrano dokumenty od auta i prawo jazdy i tak pozostawiono na dwa dni po poniedziałku. W poniedziałek przyszedł zaś sygnał od firmy, żeby to po prostu zapłacić, bo skoro żandarmi do czegoś się przyczepili, to prawdopodobnie tak też było. Ostatecznie zresztą Norbert Dentressangle Polska zdecydowało się zwrócić kierowcy te 90 euro, za co akurat firmie należy się uznanie.

Niemniej potraktujcie to jak przestrogę – na widok francuskiego radiowozu ustawcie się idealnie równo między liniami, poprawcie wszystkie przecinki w CMR-kach i zapnijcie koszule nawet na najwyższy guzik. Tymczasem powyższa kara dołącza do francuskiej parady atrakcji:

Francja: 750 euro mandatu za skrót „DE” zamiast słowa „Deutschland” w dokumentach przewozowych

Scania Euro 6 warta 85 tys. euro skonfiskowana za kabotaż – żandarmeria nie przebiera w środkach

1500 euro za brak „urlopówki”, pomimo zniesienia konieczności ich stosowania – przestroga z Francji!


Przy okazji, skoro już jesteśmy w temacie czerwonej floty rodem z Francji – jak podają francuskie media, już w pierwszym tygodniu maja będzie miał miejsce kolejny etap procesu przeciwko zatrudnianiu w Norbert Dentressangle polskich kierowców za zbyt niskie stawki. Więcej na ten temat pisałem TUTAJ.

renault_g280_norbert_dentressangle