Zatrudnianie kierowców z Azji: 8 miesięcy w kabinie, 4 tys. euro na wstęp i 12 lat nielegalnie

Fot. Europejski Urząd ds. Pracy

Tylko w ciągu ostatnich kilku dni, zatrudnianie kierowców spoza Europy dwukrotnie trafiło na nagłówki. Spójrzmy więc na najnowsze doniesienia w tym temacie, dotyczące między innymi Filipińczyków oraz Hindusów.

Zaczniemy od informacji bardziej ogólnej, czyli reportażu niemieckiej telewizji państwowej „Das Erste”. Zwraca się tam uwagę na masowe zatrudnianie kierowców spoza Unii Europejskiej, realizowane poprzez agencje pracy i często połączone z łamaniem przepisów o charakterze socjalnym. Mowa tutaj o konieczności wypłacania zagranicznych płac minimalnych na „przerzutach”, obowiązku oferowania kierowcy powrotu do domu lub na bazę (raz na cztery tygodnie) oraz obowiązku ściągania ciężarówki do kraju zarejestrowania (raz na osiem tygodni). Wszystko to oczywiście negatywnie wpływa na cały rynek, pogarszając warunki pracy także dla kierowców unijnych.

Wśród zbadanych przykładów, reportaż przytacza między innymi dwóch kierowców z Indii. W lokalnej, indyjskiej gazecie znaleźli oni ogłoszenie o pracy w Europie, zamieszczone przez agencję rekrutacyjną. Na wstępie musieli z własnych pieniędzy uiścić po 4 tys. euro (17 tys. złotych) za transport, dokumenty i koszty dodatkowe, a następnie trafili na europejskie trasy w podwójnej obsadzie, otrzymując 1700 euro (7300 złotych) miesięcznie. Gdyby natomiast chcieli zmienić pracodawcę, musieliby na nowo spełnić większość formalności, na czele z uzyskaniem nowego zezwolenia na pracę. To znowu wiązałoby się więc z wielotysięcznym wydatkiem.

Innym przykładem ma być kierowca z Filipin, spotykany przez twórców reportażu na parkingu dla ciężarówek w niemieckim Bad Hersfeld. Ten mężczyzna okazał się przebywać na unijnych „przerzutach” od ośmiu miesięcy, nieustannie mieszkając w tym czasie w kabinie. Ponadto jego pracodawca okazał się zignorować część procedur, przez co Azjata miał nieważne zezwolenie na pracę i pobyt. Dlatego każda kontrola drogowa może skończyć się dla tego kierowcy przymusową deportacją.

Uwzględniając ilość kontroli na drogach, taka jazda bez zezwolenia może wydawać się pewną abstrakcją. Jak jednak potwierdza kolejna historia, opublikowana przez holenderską inspekcją pracy, takie rzeczy jak najbardziej się zdarzają, ciągnąc się nawet latami.

Już jesienią 2022 roku holenderscy inspektorzy rozpoczęli dochodzenie w sprawie przewoźnika z miasta Utrecht, podejrzewanego o nielegalne zatrudnianie kierowców. Pozbawieni dokumentów Azjaci mieli prowadzić ciężarówki na nocnych, międzymiastowych liniach, z ładunkami przesyłek kurierskich. Tuż przed Wielkanocą przeprowadzono więc nalot na jedno z centrów dystrybucyjnych, wypatrując tam pojazdu ze wskazanej firmy.

Ciężarówkę udało się zatrzymać, a za jej kierownicą zastano obywatela Filipin, pozbawionego zezwolenia na pracę i pobyt w Holandii. Co więcej, w toku dalszego dochodzenia ustalono aż trzynaście podobnych przypadków z tej samej firmy, dotyczących dziesięciu Filipińczyków i trzech Turków. Wszyscy ci kierowcy kursowali po unijnych drogach bez zezwoleń, robiąc to co najmniej od sześciu miesięcy. Jeden z kierowców miał wręcz nieoficjalnie przyznać, że jego nielegalna praca w Europie rozpoczęła się… dwanaście lat temu!

Wstępnie holenderski przewoźnik otrzymał za to karę w wysokości 44 tys. euro (189 tys. złotych). Pozostaje mu też prawo do odwołania, choć na razie nie wiadomo, czy firma z niego skorzysta.