Media podają już bardzo konkretne przykłady. Można między innymi przeczytać, że w całym kraju utknęły transporty z ładunkami łącznie 150 tys. ton zboża, przeznaczonego na żywność dla ludzi i zwierząt. A wszystko dlatego, że w kraju opartym gospodarczo na ciężarówkach nie zadbano o bezpieczeństwo ich kierowców.
Od czwartku trwa wielki protest kierowców i przewoźników w Chile. Domagają się oni poprawy bezpieczeństwa na drogach oraz zmian w organizacji pracy policji. Szczególne uwagi mają do sytuacji w prowincji Araucania, gdzie mieszka indiańskie plemię Mapuche. Przeciwstawia się ono budowlanym inwestycjom i napada na budowlane ciężarówki.
Protest jest też odpowiedzią na jedno, konkretne wydarzenie. 22 sierpnia, właśnie w prowincji Araucania, napastnicy ostrzelali cementowóz, którego kierowca zabrał w trasę 9-letnią córkę. Dziewczynka została przy tym ranna, a wakacyjny wyjazd z tatą zakończył się w szpitalu. Tymczasem policji nie udało się zatrzymać sprawców.
Przyjazd przez blokadę:
Bypass Temuco, sector pillalelbun, #camionerosomostodos #ParoCamioneros #Araucania #AraucaniaSomosTodos #temuco #BuenViernes #CamionerosSomosTodos pic.twitter.com/LJrFUJ6AFn
— Rodrigo Levin H. (@rodrigosid) August 28, 2020
W ramach protestu, koledzy napadniętego zablokowali główne drogi w kraju. A trzeba przy tym pamiętać, że Chile to kraj o bardzo szczególnym położeniu. Ma on ponad 4 tys. kilometrów długości, a przy tym od 468 do 90 kilometrów szerokości. Transport w stu procentach bazuje na ciężarówkach, a budowę dróg utrudnia górskie ukształtowanie terenu. Gdy więc mowa o zablokowaniu głównych tras, automatycznie przeradza się to w paraliż całego kraju, zarówno transportowo, jak i gospodarczo.
Jak na razie wiadomo tyle, że między władzami Chile oraz kierowcami nie ma porozumienia. Protest ma być więc kontynuowany, a drogi dalej będą blokowane.
Mapa Chile: