Wraca pomysł legalnych emulatorów AdBlue – Australia znowu odcięta od dostaw

W Australii znowu zaczęło się mówić o zezwoleniu na wyłączenie wtrysków AdBlue. Jeden z członków tamtejszego parlamentu zaproponował już wprowadzenie 18-miesięcznego wyjątku w prawie, by uratować transport przed ogólnokrajowym paraliżem.

Po raz pierwszy Australia stanęła przed niedoborem AdBlue pod koniec ubiegłego roku. Chińczycy zatrzymali wówczas międzynarodową sprzedaż, a to właśnie z tego źródła pochodziła większość dostaw na australijski rynek. W pewnym momencie szacowano, że całe krajowe zapasy AdBlue skończą się w ciągu kilku tygodni i rząd musiał ratować sytuację interwencją o wartości 30 milionów dolarów (około 100 milionów złotych). Pieniądze te przeznaczono na kryzysowe uruchomienie produkcji w Australii, przez firmę Incitec Pivot.

Problem w tym, że nawet z takim wsparciem australijska produkcja jest już skrajnie nieopłacalna. Incitec Pivot zamknie więc kryzysową fabrykę z końcem bieżącego roku, oficjalnie to już zapowiadając. Przyczyną są rekordowo wysokie ceny gazu ziemnego, który jest jedną z podstawowych substancji wymaganych w procesie produkcyjnym. Padają wręcz stwierdzenia, że Australia ma obecnie najdroższy gaz ziemny na całym świecie i lokalne wytwarzanie AdBlue po prostu nie może mieć sensu. Tymczasem zakupienie gotowego płynu na rynku międzynarodowym nadal jest niemożliwe, z braku odpowiednich zapasów.

A na czym konkretnie miałby polegać ten 18-miesięczny wyjątek? Według obecnych przepisów, jeśli w samochodzie znajduje się układ oczyszczania, musi to być układ sprawny i aktywny. Propozycja przewiduje natomiast tymczasowe zniesienie odpowiedzialności za jazdę z układem nieaktywnym. Dzięki temu ciężarówki, maszyny rolnicze, a nawet sprzęt budowlany mogłyby kontynuować pracę pomimo braku AdBlue. Można też powiedzieć, że byłaby to podobna sytuacja jak z nielegalnymi emulatorami AdBlue, lecz tym razem dokonana za zgodą państwa, bez łamania prawa.