Więźniowie mogą pracować jako kierowcy ciężarówek – zaskakujący reportaż z niemieckich mediów

Odbywanie kary pozbawienia wolności i jednoczesne wykonywanie pracy to zjawisko doskonale znane. Nie sądziłem jednak, że przebywanie w więzieniu da się połączyć z pracą kierowcy ciężarówki.

Reportaż na temat takiego kierowcy-więźnia opublikował niemiecki dziennik „Badische Zeitung”. Głównym bohaterem tego tekstu jest 28-letni David B., skazany za napaść i odbywający obecnie karę dwóch lat oraz ośmiu miesięcy pozbawienia wolności.

Pomimo tego wyroku, David zatrudniony jest w firmie Suez, obsługującej branżę komunalną. Dlatego też 28-latek jeździ w transporcie typowo miejskim, prowadząc między innymi śmieciarki, hakowce, czy też ciężarówki z żurawiami załadunkowymi.

Jak jednak jest to możliwe? Wszystko odnosi się do niemieckiego programu aktywizacji zawodowej więźniów. Program ten pozwala skazanym nie tylko na siebie zarobić, ale także zdobyć cenione doświadczenie i utrzymać kontakt z normalnym życiem. We wszystkim uczestniczą też urzędy pracy, organizujące więźniom zatrudnienie.

Statystycznie rzecz biorąc, jest to bardzo dobre rozwiązanie. Łączenie kary więzienia z pracą zmniejsza bowiem szansę powrotu za kratki o 60 procent. Jednocześnie więźniowie cenieni są jako świetni pracownicy, bardzo zaangażowani w swoje obowiązki i  po prostu sumienni. O podstawienie ich do pracy na czas dba służba więzienna, a wszelkie problemy zostałyby odnotowane w kartotekach.

Tymczasem wspomniana firma Suez ma niemały problem ze znalezieniem kierowców. W obecnej sytuacji na rynku pracy niewiele jest osób, które chcą prowadzić śmieciarki i wstawać codziennie o godzinie 4 rano. Dlatego też przedsiębiorstwo postanowiło dać szansę więźniom, zgłaszając tę gotowość w lokalnym urzędzie pracy.

Z oferty firmy Suez skorzystał właśnie David B. Co jednak ciekawe, nie mógł podjąć się tej pracy natychmiast, gdyż nie miał pełnych uprawnień do prowadzenia ciężarówek. Jeszcze przed wyrokiem zaczął je co prawda wyrabiać, lecz wszystko zostało przerwane w momencie trafienia za kratki.

Dlatego też, by móc spełnić prawne wymagania, 28-latkowi pozwolono dokończyć kurs i zdobyć uprawnienia. Cały ten proces pochłonął dwa miesiące. Następnie zaś David trafił za kierownice najzwyklejszych ciężarówek, wykonując najzwyklejszą pracę. Jeździ on przy tym po drogach publicznych i ma do dyspozycji sprzęt, którego w więzieniu nikt by mu nie powierzył.

Główna różnica jest taka, że po pracy skazany nie wraca do domu, lecz do celi, będąc tam odstawianym przez strażników. Ponadto nie ma on okazji, by nacieszyć się swoim zarobkiem. Zamiast tego zarobione pieniądze trafiają na pokrycie długów, wynoszących w przypadku Davida 250 tys. euro. Niemniej podobno dla skazanego nie jest to problem, gdyż najbardziej liczy się posiadanie jakiegoś zajęcia i kontakt ze światem zewnętrznym.