W Polsce jeździ się po staremu – minimalny odstęp i prawo jazdy zabierane za agresję

W mediach pojawiły się ostatnio wzmianki o nowych przepisach. Wśród nich wymienia się między innymi zatrzymywanie prawa jazdy za agresję na drodze, zmniejszenie nocnej prędkości w terenie zabudowanym, a także obowiązek zachowania odpowiedniej odległości. Zanim jednak zaczniecie się do tych zmian dostosowywać, należy się pewne wyjaśnienie.

Żadna z tych zmian nie weszła jeszcze w życie i prawdopodobnie nie wejdzie w najbliższym czasie. Dla przykładu sprawa z agresją to jedynie pomysł ze społecznej petycji, którą każdy z nas może zgłosić do sejmu. Owszem, petycje są oficjalnie przez posłów omawiane, ale to dopiero początek bardzo długiej drogi do stania się obowiązującym prawem. Petycja musiałaby się bowiem przerodzić w projekt, następnie projekt musiałby zdobyć długą listę akceptacji, a do tego doszedłby jeszcze okres przejściowy przed wejściem w życie.

Co konkretnie zawarto w tej petycji? Jej autorzy chcieliby zatrzymywania praw jazdy za umyślne zajeżdżanie drogi innym użytkownikom ruchu lub też umyślne i gwałtowne zmniejszanie ich prędkości. Mowa więc na przykład o sytuacjach, gdy „szeryf” z auta osobowego wyhamowuje na autostradzie ciężarówkę. Prawo jazdy miałoby też być zatrzymywane za opuszczenie swojego pojazdu z zamiarem znieważenia lub naruszenia nietykalności cielesnej innego użytkownika ruchu.

Jeszcze inaczej sprawa wygląda z utrzymywaniem odstępu oraz zrównaniem prędkości w terenie zabudowanym za dnia i w nocy. Rząd przedwczoraj pochwalił się projektem, który ma poprawić bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Przez całą dobę w terenie zabudowanym miałoby obowiązywać 50 km/h, a minimalny odstęp na drogach szybkiego ruchu miałby wynosić połowę aktualnej prędkości (40 metrów przy 80 km/h, 45 metrów przy 90 km/h itd.). Jedynie tuż przed wyprzedzaniem można by tę zasadę złamać.

Tutaj trzeba jednak podkreślić, że to nadal sam projekt a nie zaakceptowana ustawa. Nadal nie wiadomo kiedy przepisy te wejdą w życie i czy ich okres przejściowy nie zostanie w szczególny sposób wydłużony (bo coś takiego jest jak najbardziej możliwe). Co więcej, to też rozwinięcie starego i wielokrotnie omawianego projektu, który miał wejść w życie już latem bieżącego roku. Wówczas rząd w ostatniej chwili się z tego terminu wycofał, a nowy termin jeszcze nigdy nie został zaproponowany.

Mówiąc więc krótko, w Polsce nadal jeździ się po staremu.