Autor powyższego zdjęcia: Heniek Anielski
Adamax z podpoznańskiego Kościana to firma stosunkowo nieduża, ale za sprawa swojej charakterystycznej floty bardzo dobrze rozpoznawalna. To właśnie tam da się spotkać jedne z najciekawszych ciężarówek marki DAF w kraju, w tym zwłaszcza czerwony egzemplarz po zaawansowanym, „holenderskim” tuningu, opisywany w tym artykule. Faktem zresztą jest, że przez ostatnie 11 lat Adamax kupował wyłącznie ciężarówki tej marki, aktualnie mając je w 13 egzemplarzach i dopiero co odbierając model XG+, ten z największą kabiną. Aż tu dzisiaj pojawiła się informacja, że kościańscy pasjonaci DAF-a odebrali nowe Volvo…
Można pokusić się tutaj o dygresję, że ostatnie zawirowania z cenami, dostępnością pojazdów i premierami nowych napędów lub modeli, wywołały podobną sytuacją jak dekadę temu, gdy debiutowały ciężarówki Euro 6. Mianowicie, coraz częściej słyszy się o firmach, które postanawiają spróbować innych marek, zmieniając swoje preferencje zakupowe. Tak też wydarzyło się i w tym przypadku, a rodzina Sołtysików, prowadząca na co dzień firmę Adamax, postanowiła dać szansę właśnie marce Volvo Trucks. Zdecydowano się przy tym na dwa egzemplarze modelu FH 500 I-Save Globetrotter XL, z których jeden wyjechał już od dealera Nijhof-Wassink, a drugi dołączy do niego w przyszłym miesiącu.
Już wspomniana konfiguracja może zapowiadać, że mowa o ciężarówkach nielicho skompletowanych. Wskazała ona bowiem na kabinę z najwyższym wariantem dachu, a także na 500-konny silnik z systemem turbo compound, czyli dodatkową turbiną, podwyższającą maksymalny moment obrotowy do wartości aż 2800 Nm. Poza tym na wyposażenie trafiły między innymi dwa pneumatycznie zawieszone fotele, reflektory przednie LED, fabryczny system nawigacji, klimatyzacja postojowa, telewizor, czy kamera „martwego pola” zintegrowana z mocowaniem prawego lusterka. W takiej kompletacji samochód będzie kursował głównie między Polską a Holandią, obsługując szybkie przewozy z naczepami chłodniczymi.
Poza tym, jak przystało na flotę Adamaxu, nie obyło się bez odpowiedniego, wizualnego przygotowania pojazdu. Biało-niebieski lakier został uzupełniony przez charakterystyczne oklejenie, które da się już spotkać na większości ciężarówek z tej firmy (za wyjątkiem tych po poważniejszym tuningu). Wraz z odpowiednio dopasowaną chłodnią stworzyło to naprawdę atrakcyjny zestaw. Poza tym jeszcze przed wyjechaniem od dealera ciężarówka straciła… fabryczne logo producenta. Charakterystyczna poprzeczka z podszybia została zastąpiona dużym napisem „Volvo”, zorganizowanym przez polski sklep tuningowy Truck is Drug.
Czego natomiast można spodziewać się w przyszłości? Czy dwa Volva szybko ściągną za sobą kolejne, czy może przewoźnik powróci do zamawiania DAF-ów? Tutaj tak naprawdę wiele zależy tutaj od wyników eksploatacji. Volvo FH 500 I-Save będzie bowiem na bieżąco porównywane ze wspomnianym DAF-em XG+ 480.