Coraz więcej polskich firm transportowych opiera swoją kadrę na ukraińskich kierowcach ciężarówek. Automatycznie stał się to więc gorący temat, występujący w mediach, w polityce, czy po prostu w parkingowych dyskusjach. A jak patrzy się na to na Wschodzie? Odpowiedzią na to pytanie może być reportaż przygotowany przez ukraińską telewizję ICTV. Prezentuje on realia pracy ukraińskich kierowców, w tym także osób zatrudnionych w polskich firmach.
ICTV podkreśliło przede wszystkim, że zawód kierowcy ciężarówki stał się wśród Ukraińców wyjątkowo popularny. Kierowcy ci jeżdżą do po najróżniejszych krajach, we wszelkich możliwych warunkach klimatycznych. ICTV też rozmawiało z trzema konkretnymi kierowcami. Jak się okazało, spośród nich tylko jeden pracuje dla firmy ukraińskiej. To Witalij z Kijowa, mający 20 lat doświadczenia, prowadzący transporty ponadnormatywne i kursujący przede wszystkim do krajów azjatyckich. Tymczasem dwóch pozostałych kierowców, Juri oraz Wiaczesław, wybrało zatrudnienie w firmach z Polski.
Juri opowiada, że obecna praca wymagała od niego przejścia na zachodnie trasy. Jeździ teraz do krajów Beneluksu, do Włoch, Francji i Hiszpanii, średnio pokonując około 10 tys. kilometrów miesięcznie. Wcześniej, gdy pracował jeszcze na Wschodzie, miesięczne przebiegi były wyraźnie wyższe. Wówczas jeździł bowiem w kierunku Azji i normy czasu pracy nie trzeba było przy tym respektować.
A co trzeba zrobić, by znaleźć pracę w Polsce? W reportażu ICTV mowa jest przede wszystkim o doświadczeniu zawodowym, które powinno wynosić co najmniej dwa lata. Zalecane są też kursy ADR i znajomość albo języka polskiego, albo przynajmniej angielskiego. Polscy przewoźnicy mają też preferować osoby w wieku co najmniej 23 lat, ale też nie starsze niż 50 lat.
Oczywiście szczególnie istotna jest kwestia zarobków. Na Ukrainie dominować mają wypłaty liczone od frachtu lub od kilometra. Bywa to na przykład 10 proc. frachtu lub dwie hrywny za kilometr. Tymczasem jako model polski przedstawia się dniówki dodawane do pensji podstawowej. Ukraiński reportaż mówi tutaj o około 500 euro podstaw oraz 50-60 euro za dzień w trasie. Jest też konkretne wyliczenie wspomnianego Juriego. Twierdzi on , że po trzech miesiącach w trasie wraca na Ukrainę z oszczędnościami w wysokości 2 tys. euro. Dla porównania, na Ukrainie zarobiłby zaledwie 700 dolarów amerykańskich miesięcznie, czyli około 560 euro.
Juri twierdzi też, że Ukraińscy kierowcy są mocno poszukiwani. A z czego to wynika? Przede wszystkim chęci ograniczania kosztów przez zagranicznych przewoźników. Jeśli nie chcą oni zatrudniać kierowców ze swoich krajów, mających coraz wyższe wymagania finansowe, zaczynają sięgać po Ukraińców.
Ciekawostką jest też opinia o służbach kontrolnych. Kierowca Wiaczesław, który jeździ w polskiej firmie, ale regularnie wysyłany jest na Wschód, skarży się na Ukrtransbezpiekę, czyli ukraiński odpowiednik ITD. Jak twierdzi, służba ta często wystawia kary niezgodne z przepisami i tym samym przesadnie wysokie. Dla porównania, kary grożące na zachodzie są oczywiście wyższe, ale same kontrole odbywają się ściśle według zasad.