Ukraina: kierowcy wracają by walczyć, sprowadzanie rodzin i problemy z paliwem

Z każdą godziną z Ukrainy docierają coraz bardziej dramatyczne doniesienia. Tymczasem w Polsce pierwsze skutki wojny zaczynają odczuwać między innymi firmy transportowe.

Jak donosi „Rzeczpospolita”, dramatyczne historie rozgrywają się wśród ukraińskich kierowców zatrudnionych w polskich firmach transportowych. Część z nich decyduje się na natychmiastowe porzucenie pracy, by wrócić do swojego kraju i wstąpić do armii. Z myślą o takich osobach ukraińskie wojsko uprościło też wszelkie możliwe procedury. Wielu zatrudnionych w Polsce kierowców odczuwa też obawy o swoje rodziny. Są więc osoby, które pośpiesznie zjeżdżają z tras, by następnie udać się na Ukrainę i sprowadzić stamtąd bliskich do Polski. W przypadku osób kursujących na Ukrainę mogą być do tego wykorzystywane nawet samochody ciężarowe.

Powyższe doniesienia potwierdziłem w firmie Sachs Trans. Jak podaje przewoźnik z Radlina pod Rybnikiem, część jego ukraińskich kierowców szykuje się na podróż do kraju, zarówno z myślą o wstąpieniu do armii, jak i w celu sprowadzenia rodziny do Polski.

Sam ruch przez polsko-ukraińską granicę pozostaje możliwy w obu kierunkach. Problemem jest jednak częściowy paraliż ukraińskich systemów komputerowych. Spowalnia to procedury kontrolne i na przykład w Korczowej szacuje się już kilkanaście godzin oczekiwania dla samochodów ciężarowych.

Stowarzyszenia przewoźników, na czele z międzynarodową organizacją IRU, naturalnie apelują o powstrzymanie się przed trasami na Ukrainę. Dotyczy to zarówno kwestii bezpieczeństwa, jak i obaw o dostęp do towarów i usług, w tym chociażby paliwa. Zresztą, i w Polsce da się zauważyć kolejki na stacjach paliw, a nawet konieczność limitowania sprzedaży. Jest to odczuwalne zwłaszcza na wschodzie kraju, w związku z obawami społecznymi i zapowiadanymi wzrostami kosztów paliwa.