W nawiązaniu do tekstu:
Dostał 333 mandaty na 205 tys. euro, za brak opłaty, której ciężarówka nie podlegała
Londyńskie mandaty za wjazd do stref ekologicznych dosłownie zalewają przewoźników. Często są to kary sięgające na wiele tygodni wstecz, przesyłane nawet całymi setkami, a nierzadko też nakładane w bezpodstawny sposób. Przewoźnicy muszą się więc od tych kar odwoływać, co stanowi dla nich dodatkowe obciążenie formalne.
Dobra wiadomość jest taka, że sprawa w końcu doczekała się właściwego zainteresowania. Odpowiadają za to holenderskie organizacje TLN oraz Transport in Nood, które postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Już w najbliższym czasie mają one zaprezentować problem londyńskich mandatów przed ministerstwami z Wielkiej Brytanii oraz Holandii, na szczeblu unijnym, a także przed zarządem światowego stowarzyszenia przewoźników IRU. W tym celu zaczęto wręcz zbierać mandaty od przewoźników, by zaprezentować je jako dowód na londyńskie nadużycia. Taka zbiórka prowadzona jest pod tym linkiem.
Co konkretnie chce się zarzucić władzom brytyjskiej stolicy? TLN oraz Transport in Nood podkreślają, że metody działania Londyńczyków całkowicie zaprzeczają idei mandatu. Założenie jest bowiem takie, by finansowa kara skłaniała do jak najszybszego rozwiązania problemu, tymczasem zbiorcze przesyłanie kar, po wielu tygodniach ich uprzedniego zbierania w systemie, ku nieświadomości karanych, całkowicie odbiera taką możliwość.