Najpierw dostałem informację o 12 karach, w ubiegłym tygodniu przyszło kolejne 116, a resztę otrzymałem wczoraj. Łącznie naliczyłem ich 333. Tymi słowami, na łamach dziennika ‘La Voix du Nord”, francuski kierowca-przewoźnik podsumował swoje spotkanie z londyńskimi strefami ekologicznymi Low Emission Zone (LEZ) oraz Ultra Low Emission Zone (ULEZ). Łatwo sobie wyobrazić, jak bardzo był tą sytuacją zestresowany, widząc łączną kwotę kar na poziomie 205 tys. euro, a także groźbę podwyższenia ich do 600 tysięcy, gdy opłata nie zostanie uiszczona w terminie.
Nie ma wątpliwości, że przewoźnik dysponujący jednym samochodem nie jest w stanie uiścić tego typu kary. 205 tys. euro to w końcu wartość fabrycznie nowego zestawu, i to takiego naprawdę wysokiej klasy. Główny problem polega jednak na tym, że wspomniane wezwania nie są nawet słuszne i Francuz w ogóle nie powinien ich otrzymać. Czeka go więc teraz walka o anulowanie opłat, do czego musiał już zatrudnić prawnika.
Omawiany przewoźnik regularnie kursuje do Londynu i właściwie zawsze jest to trasa prowadząca przez strefy ekologiczne. Problem jednak w tym, że samochody ciężarowe powyżej 3,5 tony w ogóle nie podlegają pod opłaty w strefie ULEZ, a w strefie LEZ są z nich zwolnione pod warunkiem spełniania normy emisji spalin Euro 6. Tymczasem bohater omawianej historii jeździ Scanią serii S, czyli ciężkim modelem, który oficjalną premierę miał w sierpniu 2016 roku, dwa i pół roku po uczynieniu normy Euro 6 obowiązkową w całej Unii Europejskiej. Trudno więc o bardziej wymowny dowód na to, że ciągnik spełnia wszystkie wymagania w zakresie darmowego przejazdu.
Niemniej, jak donosi „La Voix du Nord”, to nadal nie jest najbardziej krytyczny błąd, który pojawił się w londyńskim systemie. Na Facebooku jest już bowiem cała grupa dla osób, które otrzymały niesłusznie wystawione kary. Wśród nich są nawet użytkownicy aut… elektrycznych, które niezależnie od roku produkcji nie podlegają jakimkolwiek opłatom.