Trasa ciężarówką z Polski do Islandii – niemal miesiąc w drodze i 5 dni na promach

Islandia to wyspiarski kraj położony na Oceanie Atlantyckim. Znajduje się on mniej więcej w połowie drogi między Europą a Ameryką Północną i na przykład do Polski jest stamtąd równie daleko, co do wschodniego wybrzeża Kanady (po 2600 km w linii prostej). To doskonale uświadamia jak wyjątkowe jest powyższe zdjęcie, przedstawiające polski zestaw w islandzkiej gminie Múlaþing.

Z tak ciekawej trasy, rozpoczętej 24 maja i trwającej dokładnie do dnia dzisiejszego, powrócił właśnie kierowca-przewoźnik Adam Korus. Otrzymał on zlecenie na transport dekoracji artystycznych z teatru w Kielcach na występ w Rejkiawiku, czyli właśnie w stolicy Islandii. W praktyce oznaczało to naczepę pełną tak niepozornych przedmiotów, jak wanna, wózek dziecięcy, sztuczna palma, sofy, stoliki, czy krzesła, wykorzystywane przez artystów na scenie. Po występie wszystko to miało też wrócić z powrotem do Kielc, więc transport odbył się w pełnym „kółku”, a od strony formalnej pomocą służył karnet ATA. Jest to dokument wykorzystywany w transporcie towarów wwożonych do tymczasowego użytku, niewymagających pełnego oclenia. Poza występami teatralnymi można go więc spotkać także przy trasach koncertowych, czy rozgrywkach sportowych poza Unią Europejską.

Zawartość naczepy:

Islandia na mapie:

Wyspy Owcze na mapie:

Jak natomiast wyglądało to od strony trasy przejazdu oraz czasu realizacji? Tutaj zacznę od wyjaśnienia, że Islandia dysponuje połączeniem promowym z Danią, choć realizuje się je tylko raz w tygodniu, a charakter rejsów mocno odbiega od tego, co znamy chociażby z Morza Bałtyckiego. Po przejechaniu przez Polskę, Niemcy oraz Danię, ciężarówka wjechała bowiem na prom w porcie Hirtshals i spędziła na nim aż 68 godzin! Z tego dwie i pół doby zajął faktyczny rejs, a pozostałe 5,5 godziny zajął postój na Wyspach Owczych, duńskich wyspach znajdujących się mniej więcej w połowie drogi między Szkocją a Islandią. Tam na pokład zabrano lokalnych pasażerów, natomiast dla osób płynących już z Danii – takich jak Adam – oznaczało to kilka godzin przerwy z możliwością opuszczenia pokładu. Polski kierowca wykorzystał to do zwiedzania miasta Thorshavn, stolicy Wysp Owczych.

Trasa z Seydisfjordur do Rejkiawiku:

Po takich drogach odbywał się przejazd:

Powyższy akapit już może brzmieć jak kilkudniowa przygoda. Na tym jednak nadal nie koniec, gdyż port obsługujący połączenia promowe z Danią znajduje się na wschodzie Islandii, w miejscowości Seydisfjordur, podczas gdy Rejkiawik położony jest na samym zachodzie wyspy. To oznaczało więc 700 kilometrów jazdy w jedną stronę, przez kraj, który jest wielkości jednej trzeciej Polski, a przy tym ma mniej mieszkańców niż Bydgoszcz. Dlatego też po drodze nie brakowało zupełnych odludzi, fragmentów pozbawionych asfaltu, wyjątkowo silnych wiatrów znad oceanu, czy odcinków o bardzo mocnym nachyleniu. Choć więc przejazd odbył się w łagodnych warunkach pogodowych, bywały naprawdę stresujące momenty. Dlatego też w drogę powrotną Adam udał się inną trasą, przez północ wyspy, gdzie droga znajdowała się dalej od morza i była w lepszym stanie.

Islandzki znak z ograniczeniami prędkości:

Po rozładowaniu się w Rejkiawiku Adam miał czekać przez kilka dni na realizację przedstawienia, a następnie załadować rekwizyty z powrotem i znowu czekać, tym razem na najbliższy prom. W praktyce oznaczało to aż 17 dni na wyspie, które udało się przyjemnie spożytkować na zwiedzaniu, korzystając z wynajętego auta osobowego. Za to rejs powrotny był już nieco szybszy, trwając tylko 48 godzin i przewidując tylko bardzo krótki przystanek na Wyspach Owczych, bez czasu na opuszczanie pokładu. Swoją drogą, warto tutaj dodać, że był to rejs naprawdę kosztowny, jako że połączenie w dwie strony dla 16,5-metrowej ciężarówki potrafi być wydatkiem rzędu 12 tys. euro. To też tłumaczy, dlaczego ciężarówki z Europy tak rzadko docierają na Islandię i nawet Duńczycy – historycznie i politycznie mocno powiązani z tym krajem – nieczęsto obierają ten kierunek.

Kolejka do promu, czyli jeden ciężki zestaw i mnóstwo kamperów:

Oczywiście wszystko to nie odbyłoby się gdyby nie widoczna na zdjęciach ciężarówka. Na koniec należy się więc informacja, że bohaterem całego przejazdu było Volvo FH 500 z 2012 roku, czyli z samego końca produkcji trzeciej generacji tego modelu. To jeszcze pojazd z silnikiem Euro 5 EEV, ceniony za swoją jakość tak bardzo, że ceny egzemplarzy na rynku wtórnym potrafią wręcz zaskakiwać swoim wysokim poziomem. Dlatego też, pomimo przebiegu 1,22 miliona kilometrów, Adam nadal kursuje tym pojazdem na dalszych trasach i nie wahał się także przed podróżą na pogranicze Ameryki i Europy.