To już cztery lata z tachografami – wzrost ilości wypadków wśród małych przewoźników

Właśnie minęły cztery lata, od kiedy Amerykanie wprowadzili obowiązkowe tachografy dla ciężarówek powyżej 4,5 tony. Mimo to kontrowersje w tym temacie nadal nie gasną, a Amerykanie nie przestają spierać się o słuszność tej decyzji.

W ramach czteroletniego podsumowania, naukowcy z Uniwersytetu w Arkansas opublikowali w ubiegłym tygodniu wyniki prostego badania. Porównywali najnowsze statystyki wypadkowości z danymi sprzed wprowadzenia tachografów. Potwierdził się przy tym obraz, który wielu małych i średnich przewoźników powtarza nieprzerwanie od czterech lat.

Badanie nie wykazało większej zmiany wypadkowości u największych firm transportowych. Zjawisko to łatwo zresztą wytłumaczyć – duże firmy zaczęły stosować tachografy zanim były one jeszcze obowiązkowe, by ułatwić sobie nadzór nad ogromną ilością kierowców.

We mniejszych kategoriach wyniki wyglądają zgoła inaczej. Szczególnie negatywnie wyróżniła się grupa kierowców-właścicieli, a więc przewoźników mających po jednym zestawie. Tutaj ilość wypadków po wprowadzeniu tachografów wzrosła o 11,6 procent. Podobna zmiana zaszła wśród przewoźników mających od 2 do 20 zestawów. W ich przypadku wypadkowość wzrosła o 9 procent.

Dla tych wyników też znaleziono wytłumaczenie. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku małych firm tachografy skłoniły kierowców do bardziej ryzykownego stylu jazdy. W ten sposób próbuje się nadrobić stratę w efektywności, wywołaną przez bardzo restrykcyjne pilnowanie norm czasu pracy. Tutaj dla wyjaśnienia dodam, że przed grudnia 2017 roku kierowcy mogli rozpisywać swój czas pracy w zwykłych, papierowych książkach. 

A jak brzmi ogólny wiosek? Tutaj posłużę się cytatem z raportu: Ogólnokrajowy obowiązek stosowania tachografów nie zmniejszył ilości wypadków, a jego wprowadzenie poszło w parze ze wzrostem ilości niebezpiecznych zdarzeń na drogach.

Dodatkowy efekt wprowadzenia tachografów, prezentowany w tym artykule: