Tak przeszukiwano ciężarówki z Polakami uciekającym do Szwecji – najlepsza miała być Raba

Powyżej: kompletny film „300 mil do nieba”

Obecnie szukanie nielegalnych imigrantów w ciężarówkach kojarzy się przede wszystkim z francuskim portem w Calais. Był jednak kilkuletni okres, gdy zjawisko to doskonale poznali pogranicznicy ze Świnoujścia. Ich zadaniem było wyłapywanie bardzo młodych osób, desperacko uciekających z Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

O filmie „300 mil do nieba” większość z Was zapewne słyszała. To produkcja z końca 1989 roku, przedstawiająca dwóch nastolatków uciekających pod ciężarówką z Polski do Danii. Obraz ten był inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z końca 1985 roku. Wówczas to z naszego kraju uciekli Krzysztof oraz Adam Zielińscy, bracia w wieku odpowiednio trzynastu oraz szesnastu lat. Choć faktem też jest, że między filmem a rzeczywistością było wiele różnic. Dlatego przyjrzymy się tej sprawie nieco bliżej.

W filmie młodzieńcy odbywają nie tylko rejs promem przez Bałtyk, ale też podróżują ciężarówką przez sporą część naszego kraju. W rzeczywistości jednak bracia przedostali się przez cały kraj pociągiem, swoją podróż rozpoczynając pod Dębicą i kończąc już w samym Świnoujściu. Dopiero tam, tuż przed samym wjazdem na prom, bracia znaleźli ciężarówkę i ukryli się pod jej podwoziem.

Wiadomo, że była to ciężarówka zmierzająca do Szwecji, prawdopodobnie skierowana na prom m/f Łańcut. Jaka jednak konkretnie był to pojazd, tego nigdy ze stuprocentową pewnością nie ustalono. Być może było to Volvo F12, niczym w słynnym filmie, ale mogła to też być ciężarówka zupełnie innej marki, w tym nawet jakiś produkt z byłego Bloku Wschodniego. Wskazywały na to późniejsze śledztwa Wojsk Ochrony Pogranicza (poprzednika Straży Granicznej), a także zachowane przy tym dokumenty.

Raba w dokumentach WOP:

Informacja o ucieczce bardzo szybko wyszła bowiem na jaw. Już w listopadzie 1985 roku, za sprawą doniesień ze szwedzkich mediów, pisała o tym polska prasa. Dla krajowych władz była to też temat wyjątkowo drażliwy. Skoro bowiem młodzi obywatele kraju uciekali z niego ukryci pod naczepą, w państwie naprawdę nie mogło dziać się najlepiej. Od razu powołano więc grupę dochodzeniową, która miała zbadać okoliczności ucieczki i zapobiec kolejnym tego typu przypadkom. Przesłuchiwano kierowców ciężarówek, a także dokładnie zbadano wszystkie najpopularniejsze modele ciężarówek, które kursowały w owym czasie przez Świnoujście.

Był to nie tylko Volva, Mercedesy, czy Renault z Pekaes Warszawa, ale także węgierskie Raby oraz czechosłowackie Liazy. Bo choć dzisiaj wydaje się to pewną formą abstrakcji, takie samochody również wysyłano w trasy do Szwecji, nawet w okresie zimowym. Co więcej, jak wykazało dochodzenie, to właśnie węgierska Raba, w formie trzyosiowej ciężarówki z przyczepą, dawała największą szansę na ucieczkę. Między poprzeczkami ramy a podłogą zabudowy w ciężarówce znajdowały się bardzo długa przestrzeń, mogąca pomieścić nawet dwie osoby. I jak przystało na Rabę, był to oczywiście samochód z węgierskiej, państwowej firmy Hungarocamion. Z zewnątrz można było pomylić go niderlandzkimi DAF-ami 2800/3300, ale silniki wywodziły się z marki MAN, a podwozia były własnymi produktami Węgrów. Więcej na ich temat w artykule: Skąd wzięły się samochody marki Raba, czyli węgierskie ciężarówki do transportu na najdłuższe dystanse?

Wracając natomiast do braci Zielińskich – ich naśladowcy pojawili się jeszcze tej samej zimy. Już w styczniu 1986 roku świnoujskie służby znalazły uciekiniera pod naczepą ciągniętą przez Liaza 110. Samochód ten miał czechosłowackie tablice rejestracyjne i również zmierzał do Szwecji. Nieco później, w marcu 1986 roku, nieletni uciekinier znalazł się w naczepie ciągniętej przez Volvo F12. W lipcu odnotowano zaś przypadek z udziałem ciężarowego Renault serii R, z podobną jak na filmie, niskopodwoziową naczepą typu jumbo.

W 2017 roku lokalny portal „Miastokolobrzeg.pl” opublikował dłuższą historię na ten temat (zapraszam: Prawdziwa historia braci Zielińskich). Można tam poznać między innymi rodzinne oraz polityczne tło ucieczki braci Zielińskich, a także dawne dokumenty Wojsk Ochrony Pogranicza. Wśród nich są zobaczyć zdjęcia kontrolowanych ciężarówek, wraz z analizą pod kątem nielegalnej emigracji. Funkcjonariusze fotografowali przestrzenie pod zabudowami, umieszczając tam nawet specjalnych pozorantów. Są też zdjęcia pojazdów, w których faktycznie znaleziono ukryte osoby. Wszystko służyło nie tylko jako dokumentacja zaistniałych zdarzeń, ale także jako szkolenie dla nowych funkcjonariuszy. A teraz pomyślmy, że od tego czasu minęło zaledwie 36 lat…

Źródło zdjęć: IPN Sz 0068/498 / Miastokolobrzeg.pl