Sprzedaż elektrycznych ciężarówek: 1 na 100 sztuk w UE, 4 na 100 w Holandii

Praktycznie każdy dzień przynosi obecnie nową informację prasową o ciężarówkach elektrycznych. Dzisiejszym przykładem może być wiadomość rozesłana przez firmę Mercedes-Benz, mówiąca o testach nowego ciągnika siodłowego z elektrycznej serii eActros. Pojazd ten trafił do pracy z naczepą kurtynową DHL-a, przewożąc około 12-tonowe ładunki między centrum logistycznym pod Dortmundem a fabryką Mercedesa w Kassel. W praktyce oznacza to około 175 kilometrów autostradowej jazdy w jedną stronę, z doładowywaniem baterii po każdym załadunku i rozładunku.

A tymczasem pojawia się pytanie, czy w parze z takimi informacjami idzie też realne rozkręcanie sprzedaży? Czy elektryki faktycznie pojawiają się już w większych ilościach, a kierowcy zdobywają z nimi pierwsze doświadczenia? Tutaj możemy spojrzeć na najnowsze statystyki rejestracji, obejmujące dane z pierwszych trzech miesięcy bieżącego roku.

Jeśli chodzi o wszystkie kraje Unii Europejskiej, to w ciągu całego pierwszego kwartału pojawiło się w nich 939 nowych ciężarówek elektrycznych. Stanowiło to 1,1 procenta całego unijnego rynku ciężarówek, liczącego w pierwszym kwartale 86,5 tys. sztuk. Dla zobrazowania można więc tutaj powiedzieć, że spośród unijnych kierowców przesiadających się na nowy sprzęt, 1 na 100 otrzymał kluczyki właśnie do ciężarówki elektrycznej.

Choć są też kraje, gdzie proces ten znacznie bardziej przybiera na tempie. Tutaj szczególnie wyróżniła się Holandia, gdzie wysokie, państwowe dopłaty do zakupu pojazdów użytkowych na prąd okazały się sporym sukcesem. W efekcie w pierwszym kwartale dostarczono tam 185 nowych, elektrycznych ciężarówek. Dla porównania, cały holenderski rynek liczył 4,5 tys. sztuk, więc te 185 elektryków można przeliczyć na 4,1 procent udziału w sprzedaży.

Jak natomiast muszą wyglądać wspomniane dopłaty, by osiągnąć taki wynik? Szerzej opisywałem to w następującym tekście: Ciągnik kupiony z dużą państwową dopłatą, ładowany czterokrotnie tańszym prądem