Sprzedała salon piękności i pojechała ciągnikiem z naczepą na rajd Paryż-Dakar

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Nasza dzisiejsza opowieść poświęcona zostanie pochodzącej z Francji Françoise Morcrette, niezwykłej kobiecie, która na co dzień pracowała jako fryzjerka w swoim własnym salonie piękności. Spokojne życie musiało ją jednak nudzić, a za to największym marzeniem był udział w legendarnym i niezwykle wymagającym rajdzie Paryż-Dakar. Co więcej, fryzjerka chciała tego dokonać za kierownicą ciągnika siodłowego z naczepą, co już samo w sobie było bardzo nietypowe. W końcu ciężarówki startujące w Dakarze najczęściej budowane są na bazie solówek, z napędem 4×4 lub 6×6, a zestaw z naczepą wydaje się po prostu za długi do tego typu zastosowań. Choć pomysł więc cały wydawał się być szalony, Francuzka postanowiła go zrealizować – pewnego dnia po prostu sprzedała swój salon kosmetyczny, a za uzyskane w ten sposób pieniądze w 1984 roku kupiła rajdowego Mercedesa NG1932 AK.

Mercedes zanim trafił w ręce Françoise Morcrette:

Warto wspomnieć iż już w momencie zakupu rzeczony Mercedes był prawdziwym rajdowym  weteranem. W 1981 roku za jego kierownicą Francuz Georges Gruan zajął trzecie miejsce wśród załóg ciężarówek, oraz osiemnaste w ogólnej kwalifikacji. Rok później natomiast ten sam kierowca i jego pojazd zajmowali się dostarczaniem paliwa do śmigłowców używanych przez organizatorów Dakaru. Wtedy też Mercedes uległ poważnemu wypadkowi, w którym zginął dziennikarz zasiadający w szoferce z Gruanem. Kompletnie rozbity pojazd został jednak naprawiony i odesłany do Francji, gdzie następnie nabył go Niemiec Lutz Bernau. Tym samym w 1984 roku poczciwy NG ponownie pojawił się na rajdowych odcinkach, gdzie zajął czwarte miejsce w swojej klasie.

Po zakończonym rajdzie Mercedes ponownie zmienił właściciela i tym oto sposobem trafił w ręce Françoise Morcrette. Ta wraz ze swoimi znajomymi postanowiła go gruntownie przerobić, spełniając marzenie o ciągniku z naczepą. W niewielkim warsztacie fabrycznie zamontowana skrzynia ładunkowa została więc zdjęta, a w jej miejsce do ramy przykręcono siodło. Na tym jednak modyfikacje się nie skończyły, a w dopasowanej do Mercedesa naczepie zainstalowano bardzo ciekawe rozwiązanie. Otóż Pani Morcrette od początku widziała, iż duży ciągnik siodłowy będzie miał mniejsze możliwości jazdy terenowej od swoich konkurentów. Dlatego też aby choć trochę zniwelować tą dysproporcję zwróciła się o pomoc do firmy Poclain, która na naczepie zainstalowała napęd hydrauliczny. Jak to działało? Otóż cały układ połączony był z silnikiem ciężarówki, który odpowiadał za pracę pompy. Ta z kolei napędzała dwa mniejsze silniki hydrauliczne wbudowane w oś naczepy. Oznaczało to, iż podczas jazdy w trudnym terenie rajdowy zestaw miał do dyspozycji napęd 6×6 obejmujące wszystkie osie, także te znajdujące się w naczepie. Co więcej podczas normalnej jazdy po płaskiej nawierzchni system ten można było wyłączyć, oszczędzając paliwo i zmniejszając opory.

Ciągnik po połączeniu z naczepą:

Oczywiście to nietypowe rozwiązanie oznaczało wzrost masy samej naczepy, przez co ładunek zabrany na Rajd Paryż-Dakar ograniczono jedynie do, zapasowych kół, zbiorników z płynem do chłodnicy i układu hydraulicznego oraz kilku rzeczy osobistych załogi. A skoro o załodze mowa to oprócz Françoise Morcrette w kabinie rajdowego Mercedesa zasiadł pilot Alain Guilmeau, również będący nowicjuszem oraz mechanik Flavien Malguy: ten ostatni jako jedyny miał rajdowe doświadczenie, gdyż w poprzednich latach uczestniczył w Dakarze za kierownicą motocykla Yamaha i terenowego Mercedesa 280 GE.

W 1985 roku całe przedsięwzięcie było gotowe i dzielna Francuzka wraz ze swoją ekipą pojawiła się starcie rajdu. Obecność  Mercedesa z naczepą wprawiła wielu uczestników i dziennikarzy w niemałe osłupienie: większość myślała, iż jest to po prostu samochód techniczny, a ich zdumienie było jeszcze większe gdy okazało się, iż za kierownicą tego monstrum zasiada kobieta, która jeszcze rok temu wykonywała zawód fryzjerki. Jeśli natomiast chodzi o sam przebieg rajdu to nastąpiło to, co czego można było się niestety spodziewać. Mianowicie zestaw Pani Morcrette, nawet pomimo hydraulicznego napędu naczepy, nie mógł nadążyć za mniejszymi i lżejszymi solówkami. Tym samym niezwykły Mercedes niemal od razu spadł na ostatnie miejsce w klasie, choć udało mu się ukończyć cały rajd i dojechać do mety. I wydaje się, iż to właśnie było najważniejsze dla bohaterki naszej dzisiejszej opowieści: dla niej liczyła się dobra zabawa, spełnienie marzenia i dokonanie czegoś zaskakującego, a nie walka o wygraną.

Nagranie z trasy rajdu:

W ten oto sposób kariera wyścigowa Françoise Morcrette została zakończona po jednym wyścigu. Kobieta po wszystkim po prostu sprzedała swoją ciężarówkę i powróciła do spokojnego życia. I niestety choć jej dokonanie było niesamowite, historia bardzo szybko o niej zapomniała. Obecnie bardzo trudno znaleźć jakiekolwiek informacje na temat tej postaci, a niniejszy artykuł sporządziłem dosłownie na podstawie dwóch wpisów, kilku zdjęć oraz krótkiego filmu o dosyć marnej jakości. Tak naprawdę po latach jedyną formą upamiętnienia dzielnej Francuzki stał się… model rajdowego Mercedesa w skali 1:43, wyprodukowany przez firmę Gaffe.

Jeśli natomiast chodzi o samego Mercedesa to jego dalsza historia jest niestety równie smutna. Samochód został kupiony przez belgijski zespół wyścigowy Deladrière, który z powrotem zamontował na ramie skrzynię ładunkową, rezygnując przy tym z naczepy. W tej formie Belgowie używali go jako pojazdu technicznego aż do początku lat 90-tych, gdy został sprzedany do piaskowni znajdującej się w ujściu rzeki Baie de Somme we Francji. Tam prawdopodobnie dokończył swojego żywota, jako zwykła, robocza ciężarówka.

Zdjęcia z trasy rajdu: