Sprawiedliwość na zakręcie cz. 6 – strzelał do innych ciężarówek, bo właśnie go zwolniono

W szóstym tekście z kryminalnej serii “Sprawiedliwość na zakręcie” autor Miłosz Urban przyjrzy się jednej z najgłośniejszych amerykańskich strzelanin ostatnich lat, bezpośrednio związanej z branżą transportową. Poprzednie teksty z tej serii znajdziecie pod tym linkiem.

Wstęp, 7 lutego 2001:

Operator linii alarmowej komisariatu policji w Amarillo w Teksasie odbiera wieczorny telefon. W słuchawce słyszy zdenerwowany głos. Kobieta przedstawia się jako Debra Sue Warren i prosi o przysłanie radiowozu. Z jej słów wynika, że po powrocie do domu czekało ją bardzo niepokojące spotkanie z synem. Dwudziestoletni Seth Ator przygotował w swoim pokoju maczetę, a w ogrodzie przygotował coś na kształt okopów i broń palną. Swoje dziwaczne zachowanie wytłumaczył koniecznością obrony przed zagrożeniem ze strony policji i bliżej niesprecyzowanych osób, które od lat miały mu robić zdjęcia.

Ponieważ Teksas jest stanem, gdzie dostęp do broni palnej jest traktowany równie poważnie jak odpowiednia ilość sera na cheesburgerach, dyżurny natychmiast wysłał cztery radiowozy i powiadomił jednostkę antyterrorystyczną SWAT o możliwym zagrożeniu. Policjanci po przybyciu na miejsce bardzo szybko opanowali sytuację. Po zbadaniu Setha, potwierdziły się obawy matki o jego zdrowie psychiczne. Chłopak trafił do zamkniętego ośrodka, a policja na wszelki wypadek sporządziła dokładny plan domu i przekazała go SWAT, by w razie potrzeby wiedzieli, jak poruszać się po posesji i pomieszczeniach w warunkach wymiany ognia.

Niestety, po dwóch dniach Seth Aaron Ator został wypuszczony z kliniki i nie poniósł żadnych konsekwencji tego, co się stało – może poza ostrzeżeniem, że w przyszłości nie będzie mógł zakupić broni palnej. To obostrzenie okazało się jednak iluzoryczne, a brak nadzoru nad obrotem bronią po raz kolejny miał przynieść wielu rodzinom cierpienie.

Dzień tragedii, sobota, 31 sierpnia 2019:

Seth Aaron Ator mieszka w Lorena, w Teksasie. Jego dom to dziwaczna blaszana szopa pozbawiona prądu i bieżącej wody (zdjęcie nad tekstem). Widać ją jednak z daleka dzięki wieżyczce obserwacyjnej, którą Seth wybudował na dachu. Z wypowiedzi sąsiadów, z którymi dwa dni później chciała rozmawiać każda stacja telewizyjna w kraju wynikało, że trzydziestoośmioletni mężczyzna wdrapywał się do niej nocą i strzelał do kojotów, które pojawiały się za jego posesją. Skarżyli się na to niejednokrotnie, lecz system nie potraktował zgłoszeń dość poważnie. Kolejny błąd.

Mężczyzna budzi się dopiero po pierwszej po południu. Jest zły, bo nie stawił się do pracy w Journey Oil Services, firmie obsługującej liczne w okolicy pola naftowe, gdzie prowadzi potężnego Peterbilta i rozwozi ciężki sprzęt do wierceń. Wie, że to nie pierwszy raz i że tym razem kilkugodzinne spóźnienie może mu nie ujść na sucho. Dlatego zanim wsiądzie do swojej starej złotej Hondy Accord, na tylne siedzenie wrzuca zapas amunicji i karabin wykonany na wzór AR15.

Kilka godzin wcześniej, o szóstej rano, sobotę zaczyna dwudziestodziewięcioletnia Mary Granados. Jak niemal codziennie od ponad roku wsiada do białego, dostawczego Dodge’a Caravana z emblematami poczty USPS, którym rozwozi listy w Odessie w Teksasie i okolicach. Ani ona, ani jej siostra bliźniaczka nie widzą, że rozmowa, którą rozpoczną około wpół do czwartej po południu zostanie brutalna przerwana przez nieznajomego. I że już nigdy nie będą mogły zamienić słowa.

Tuż przed szesnastą pięćdziesięciosiedmioletni Rodolfo Arco, właściciel firmy spedycyjnej, wracał właśnie z pracy. Siedział za kierownicą ciężarówki, jednej z ośmiu, które posiadał i którymi jeździł na równi ze swoimi pracownikami. Dwa lata wcześniej, w 2017 roku, przeniósł się do Odessy z Las Vegas. Na jego decyzję wpływ miała głośna na cały świat strzelanina w czasie koncertu pod gołym niebem. Ze słów jego żony wynika, że Odessa wydawała mu się rajem na ziemi: spokojnym miastem, w którym chciał się zestarzeć i nawet na emeryturze dalej jeździć ukochanymi osiemnastokołowcami. Bezmyślna decyzja chorego psychicznie człowieka miała mu to uniemożliwić.

Weteran z Afganistanu, Kameron Karltess Brown,  zatrudniony w firmie handlującej materiałami pierwszej pomocy i sprzętem u nas zwanym BHP, również kończył tego dnia zmianę za kierownicą średniej wielkości ciężarówki GMC TopKick C7500. Wracał do dziewczyny, z którą układał sobie życie po traumatycznych przeżyciach z wojny.

Raul Garcia (na zdjęciu powyżej) skończył pracę i jechał ciągnikiem siodłowym po zakupy – ciągnikiem, a nie swoim pickupem, bo był kierowcą ciężarówki z zawodu, z powołania i z zamiłowania. W późniejszych wywiadach ilekroć jego żona go wspominała, albo mówiły o nim dzieci, w każdym zdaniu pojawiało się nawiązanie do jego miłości do ciężarówek. Tego dnia nie udało mu się dotrzeć nawet do supermarketu Walmart.

Los czwórki zawodowych kierowców i trzech innych osób został wbrew ich woli przesądzony, kiedy Seth Ator wszedł do biura firmy i chciał pobrać kluczyki do służbowej ciężarówki. Spóźnienie próbował tłumaczyć długim piątkowym wieczorem i budweiserem. I pewnie udałoby mu się wyłgać, gdyby to był pierwszy raz, że zdarzyło mu się zaspać do pracy. Ale nie był. Tym razem szef nie miał litości i w ostrych słowach przedstawił mu swój punkt widzenia, wraz z życzeniami szybkiego znalezienia nowej pracy.

Seth stracił nerwy, lecz mimo krzyków i przepychanki, musiał opuścić biuro i teren zakładu. Nie chciał jednak oddać kluczy i staranował bramę, by wydostać się na ulicę. Wzburzony kierownik zadzwonił natychmiast na policję i powiadomił ją o rzucającym groźby zwolnionym pracowniku, który, jego zdaniem, jest niestabilny psychicznie. Co ciekawe, również Ator wybrał krótki numer, lecz nie 911, a numer gorącej linii FBI, promowany mocno po miesiąc wcześniejszej masakrze w El Paso. Zgodnie z ujawnionymi raportami – bo samego nagrania do dziś nie upubliczniono – mężczyzna mówił nieskładnie, oburzał się na to, jak został potraktowany i z jakimi strasznymi rzeczami musiał zmagać się przez całe życie. Rozmowa trwała kilka minut, a w trakcie jej trwania Ator nie przedstawił się i nie podał miejsca, skąd dzwoni.

Chwilę po jej zakończeniu złotą Hondę Accord za brak włączonego kierunkowskazu próbował zatrzymać radiowóz state troopers – a więc nie zwykłej lokalnej policji, a bardziej doświadczonego patrolu autostradowego, który jednak nie miał pojęcia, kogo ściąga na pobocze.

Seth Aaron Ator zwalniając sięgnął za siebie, podniósł z kanapy karabin i przez tylną szybę oddał kilka strzałów w stronę funkcjonariuszy, poważnie raniąc kierowcę. Następnie mocno przyspieszył i zaczął uciekać. W ten sposób rozpoczęła się niemal półtoragodzinna strzelanina, która kosztowała  życie ośmiu osób – wliczając sprawcę – i zdrowie dwudziestu pięciu innych, w tym kilkumiesięcznej dziewczynki.

Mimo że w Teksasie broń nie jest niczym dziwnym, a wiele osób korzysta z prawa do tzw open carry – czyli noszenia jej na widoku, czy do concealed carry – w ukryciu, pod ubraniem na przykład, strzały w środku dnia wzbudziły zainteresowanie. Dwudziestoletni Edwin Peregrino wyszedł przed dom, zobaczyć, co się dzieje. Ciekawość kosztowała go życie, bo zginął od trzech strzałów z karabinu. Podobnie zginęła piętnastoletnia Leilah Hernandez, która z ojcem czekała przed salonem na kluczyki do nowego pickupa.

Po zabiciu trzech osób i zranieniu dziesięciu, Ator zatrzymał białego dodge’a w barwach USPS, zastrzelił siedzącą za kierownicą Mary Granados i wywlókł jej ciało na pobocze, po czym sam wsiadł do samochodu i kontynuował swoją chorą zemstę. Po drodze ostrzelał ciężarówkę Rodolfo Arco. Kule przebiły aluminiowe poszycie kabiny i trafiły mężczyznę w klatkę piersiową i głowę. Niedługo po nim zginął Garcia, również raniony kilkoma kulami i Kameron Brown. Zaraz po nich śmierć sięgnęła po Joe Griffitha, który siedział w niebieskim Chevrolecie Silverado z żoną i dwójką dzieci. Mężczyzna, emerytowany nauczyciel matematyki, zginął na miejscu, na oczach swojej rodziny.

Ucieczka napastnika trwała jeszcze kilkanaście minut. Policja miała mocno utrudnione zadanie, bo dotychczasowe masowe strzelaniny były znacznie bardziej stacjonarne, a napastnik operował w jednym dużym pomieszczeniu, jak na przykład strzelec z El Paso, czy morderca z hotelu Mandalay Bay, który strzelał z pokoju do ludzi zgromadzonych kilkaset metrów dalej. Tutaj oficerowie i agenci mierzyli się z uzbrojonym napastnikiem poruszającym się różnymi samochodami (do dziś w niektórych mediach pokutuje wersja o złotej Toyocie zamiast Hondy), wybierający ofiary bez żadnego klucza. Chaotyczne rozmowy nagrane przez rejestratory dopiero dziś dają obraz trudności, z jakimi zmagali się interweniujący funkcjonariusze.

W końcu jednak udało się zlokalizować uciekający samochód. Policja zablokowała drogę, lecz Ator nie zamierzał się poddawać i próbował staranować policyjne Chevrolety Tahoe. Uszkodzenia Dodge’a okazały się tak poważne, że wystrzeliły poduszki powietrzne i samochód się zatrzymał (powyżej zdjęcie po zatrzymaniu). Policja nie czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Zgodnie z raportami świadków, po oddaniu szesnastu strzałów, funkcjonariusze uznali, że sytuacja została opanowana. Bezwładne ciało Atora zostało wywleczone na asfalt i, zgodnie z procedurami, zatrzaśnięto mu na nadgarstkach kajdanki. Przybyły później na miejsce koroner uznał, że mężczyzna nie żyje.

Niemal natychmiast zaczęły się pojawiać pytania, czy do tej tragedii musiało dojść. Czy chory psychicznie mężczyzna, z długą listą pobytów w szpitalach psychiatrycznych, nie mógł zostać jakoś powstrzymany i czy Bogu ducha winni kierowcy musieli odejść w ten sposób?

I, jak zazwyczaj w takich przypadkach, na te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Argument podnoszony przez zwolenników większej kontroli nad obrotem bronią, że szczelniejszy system weryfikacji mógłby uniemożliwić Atorowi zakup karabinu, brzmi logicznie. Problemem jest jednak szerszy, bo nawet istniejący system wystarczył, by w 2014 odmówić mu zakupu broni – ze względu na historię choroby i problemów z prawem. Okazuje się jednak, że „podróbkę” AR15 nabył później prywatnie, a takie transakcje nie są objęte obowiązkową weryfikacją kupującego.