Samochód z autopilotem zderzył się z zawracającą ciężarówką – kto będzie winny?

Fot. Alf Santos (Twitter)

Powyżej: w takim ustawieniu doszło do kolizji

Dostrzeganie na drogach ciężarówek oraz poprawne przewidywanie ich ruchu ewidentnie pozostaje dużym problemem dla samochodowych autopilotów. Właśnie odnotowano bowiem kolejne zdarzenie, w którym autopilot dosłownie podłożył się pod ciężarówkę. Była to kolizja w amerykańskim mieście San Francisco, odnotowana w miniony poniedziałek.

Od początku ubiegłego roku w Stanach Zjednoczonych testuje się usługę o nazwie Cruise. To flota około 300 zautomatyzowanych taksówek, budowanych na bazie elektrycznych Chevroletów Bolt, całkowicie pozbawionych kierowców i poruszających się wyłącznie na autopilocie. Użytkownik zamawia więc taką taksówkę za pośrednictwem aplikacji na telefon, również w telefonie wskazuje jej wybrany punkt docelowy, a następnie przez całą drogę może przyglądać się samokręcącej kierownicy.

Przykładowe nagranie z taksówki Cruise (w 3:45 widać omijanie innego auta, w 10:42 autopilot wariuje i niemal wjeżdża w cofający samochód):

W poniedziałek rano, właśnie w San Francisco, jeden z takich zautomatyzowanych Chevroletów dojechał do manewrującej ciężarówki. Był to typowo amerykański zestaw na lokalne trasy, złożony z trzyosiowego Internationala o dziennej kabinie, a także pełnowymiarowej, 16-metrowej naczepy. Kierowca tego pojazdu próbował zawrócić na kilkupasmowej ulicy, wykorzystując w tym celu wolną przestrzeń na skrzyżowaniu. Dojechał w tym celu maksymalnie do prawej krawędzi jezdni, a następnie włączył lewy kierowców i zaczął wykonywać powolny manewr.

Jak ustalili dziennikarze „The San Francisco Standard”, bezzałogowa taksówką początkowo podążała za innym autem osobowym, prowadzonym przez człowieka. Ten, widząc wolne miejsce na przeciwległych pasach, sprawnie wyprzedził ciężarówkę zanim jeszcze wyjechała ona na środek jezdni. Autopilot Cruise próbował wówczas ruszyć za tym samochodem, najwyraźniej uznając, że zdoła ciężarówkę ominąć W tym samym czasie kierowca ciężarówki zaczął jednak kontynuować swój manewr, najwyraźniej uznając, że taksówka nie ruszy z miejsca. W efekcie zautomatyzowany Chevrolet zatrzymał się tuż obok naczepy, w „martwym polu” zawracającego zestawu, a kontynuując manewr zestaw uderzył go w prawy bok.

Na szczęście żadna osoba nie została w tym zdarzeniu ranna. Taksówka okazała się też pusta, więc obyło się bez wystraszonego pasażera. Jeśli zaś chodzi o straty finansowe, to zniszczeniu uległa przede wszystkim specjalistyczna kamera, umieszczona na prawym lusterku samochodu i bezpośrednio związana z działaniem autopilota.

Uszkodzona kamera:

Kto natomiast będzie w tym zdarzeniu winnym? Jako że w kolizji uczestniczył prototypowy autopilot, sprawa będzie teraz badana przez specjalną komisję. Dopiero ta może udzielić ostatecznej odpowiedzi na pytanie o winę. Niemniej w swoim pierwszym oświadczeniu firma Cruise już sugeruje winę po stronie kierowcy ciężarówki. Wskazuje się przy tym na fakt, że ciężarówka skręcała w lewo z prawego pasa, a jednocześnie uderzyła w taksówkę, gdy ta już zatrzymała się na jezdni.

Z drugiej strony, aż prosi się tutaj o stwierdzenie, że autopilot zwyczajnie nie poradził sobie z analizą tak prostej i stosunkowo częstej sytuacji. Skoro auto najpierw ruszyło, a następnie zatrzymało się po prostu na środku drogi, tuż obok naczepy z włączonym kierunkowskazem, to komputer ewidentnie się zagubił, podejmując chaotyczne reakcje. Śmiało można też założyć, że gdyby za kierownicą Chevroleta siedział człowiek, do kolizji najprawdopodobniej by nie doszło. Wystarczałoby bowiem lekkie cofnięcie lub użycie sygnału dźwiękowego, by uniknąć jakichkolwiek uszkodzeń. Poza tym trzeba podkreślić, że sam fakt skręcania w lewo z prawego pasa wcale nie musiał być okolicznością obciążającą dla kierowcy ciężarówki. Przepisy oficjalnie dopuszczają coś takiego w przypadku dłuższych pojazdów, nie tylko w amerykańskim prawie, ale też na przykład w polskim (co wyjaśniałem tutaj).

Tymczasem w Europie, ledwie kilka godzin temu, pojawił się apel, by dopuścić do powszechnej sprzedaży autopiloty czwartego stopnia, a więc te przeznaczone do zautomatyzowanej jazdy na drogach niskiej kategorii lub nawet w miastach. Apel wydało Hiszpańskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów i Ciężarówek (ANFAC), które chciałoby wprowadzić takie pojazdy na normalny rynek, argumentując to postępem technologicznym…