Rumuńscy przewoźnicy protestują czwarty miesiąc – składki od diet i kwarantanny

Powyżej: nagranie z dzisiejszego protestu

Od samego rana pod siedzibą rumuńskiego rządu można było spotkać dziesiątki samochodów ciężarowych. To kolejny z protestów trwających już od czerwca, głównie w sprawie systemów wynagradzania kierowców.

Jak podawałem już w czerwcu, rumuński urząd podatkowy zaskoczył przewoźników. Nie tylko zaczęto naliczać podatki oraz składki społeczne od diet dla kierowców ciężarówek, ale też zaczęto to robić z mocą wsteczną. Naliczenia mogą sięgać nawet sześć lat wstecz, w praktyce przekładając się na dziesiątki lub setki tysięcy euro.

Poza tym fiskalnym problemem, Rumuni zwracają też uwagę na kilka innych zagadnień. To między innymi gwałtowny wzrost stawek OC oraz obejmowanie kierowców zawodowych kwarantannami po powrocie do kraju. Dotyczy to tych kierowców, którzy byli na terenach wysokiego zagrożenia epidemiologicznego, a przy tym nie są zaszczepieni lub nie są ozdrowieńcami.

Rumuńskie firmy wskazują, powyższe zasady stawiają ich w znacznie gorszej sytuacji niż przewoźników z Polski, Węgier oraz Litwy. A jednocześnie Rumuni przypominają o swoim gigantycznym znaczeniu dla gospodarki. Transport drogowy oraz związane z nim usługi zatrudniają na Rumunii 350 tys. osób i odpowiadają za aż 5 procent PKB. To poziom niemal porównywalny z Polską (6 proc. PKB), która jest oficjalnie największym przewoźnikiem w Europie i posiada znacznie atrakcyjniejsze położenie.