Reforma podatkowa w paliwie dla ciężarówek – firmy chcą tego zamiast elektryków

Powyżej: Iveco S-Way przy stacji z Bio-LNG

Unia Europejska przyjęła założenie, że do 2040 roku emisja gazów cieplarnianych przez ciężarówki musi zmniejszyć się o 90 procent (pełen plan opisywałem tutaj). Miałoby się to wydarzyć poprzez zastąpienie niemal wszystkich pojazdów elektrycznymi odpowiednikami. Tymczasem dla firm transportowych wszystko to brzmi jak wielka abstrakcja. W końcu elektryki nadal mają ograniczoną praktyczność, wysokie ceny i niewielką dostępność. Dlatego trzy niemieckie stowarzyszenia przewoźników wyszły z inną propozycją, przekazują w formie listu otwartego do niemieckiego rządu.

Zdaniem organizacji DSLV, GBL oraz BWVL, reprezentujących znaczną część niemieckiej branży transportowej, jeszcze w latach 30-tych będzie istniał bardzo poważny problem z zastąpieniem silników spalinowych. Wskazuje na to nie tylko tempo rozwoju samochodów, ale też skrajny niedobór infrastruktury do ładowania. Dlatego transportowcy proponują skupienie się na paliwach alternatywnych dla diesli lub gazowców, pozwalających ograniczyć emisję gazów cieplarnianych przy jednoczesnym korzystaniu ze znanych technologii.

Plan ten miałby zostać zrealizowany za pośrednictwem reformy podatkowej, która uzależniłaby stawkę opłaty od ekologiczności danego paliwa. Przy zwykłym oleju napędowym, wytwarzanym z ropy naftowej, miałyby to być podatek bardzo wysoki, znacznie podnoszący ceny. Za to paliwa pochodzące z odpadów roślinnych, takie jak HVO100 dla silników diesla lub Bio-LNG dla silników gazowych, miałyby zostać objęte bardzo preferencyjnymi stawkami, obniżonymi wręcz do minimum. W przypadku spalania tych paliw emisja gazów cieplarnianych jest bowiem o nawet 90 procent niższa niż przy zwykłym oleju napędowym. Oczywiście musiałoby to też pójść w parze ze zwiększeniem produkcji HVO100 lub Bio-LNG, choć ten proces już się rozpoczął, a więc wydaje się w pełni wykonalny.

Powyższy mechanizm miałby zniechęcić przewoźników do paliwa ropopochodnego, przestawiając transport na paliwo wytwarzane na przykład ze zużytego oleju roślinnego do smażenia. Pozwoliłoby to dotrzymać celów ekologicznych, faktycznie ograniczając emisję gazów cieplarnianych, a jednocześnie dałoby dodatkowy czas na rozwój elektrycznych technologii. Ułatwiłoby to też przetrwanie małym i średnim firmom, których nie stać na inwestycję w pojazdy elektryczne, dzisiaj kosztujące nawet 300-400 tys. euro za jeden ciągnik.

Czy władze wsłuchają się w ten apel, tego niestety nie wiadomo. Pewne szanse jednak istnieją, jako że w temacie alternatywnych form oleju napędowego sporo się ostatnio dzieje, także w naszym kraju. Pisałem już o tym wczoraj, w następującym artykule: Paliwo z roślin dla ciężarówek Euro 6 – mają je Czesi i Słowacy, a kiedy kolej na Polskę?