Przewoźnik, który słynął z wyjątkowo szybkiej floty – 12 tys. km przebiegu tygodniowo

W nawiązaniu do tekstów:

Jazda ciężarówką z prędkością 200 km/h – amerykańscy „kowboje” potrafili i tak

Jak CB radia podbiły kabiny ciężarówek – kryzys paliwowy i prędkość 88 km/h

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Historie związane z dawnym amerykańskim transportem już od lat inspirują całe pokolenia kierowców. To właśnie w USA narodziła się jedna z najbarwniejszych kultur truckerskich, która upowszechniła m.in. używanie CB radia, a jej niesamowity klimat wielu Europejczyków mogło poczuć za sprawą takich kultowych filmów jak „Konwój” czy „Mistrz kierownicy ucieka”. Tym samym Ameryka dla wielu kierowców z całego świata stanowiła synonim nieskrępowanej wolności, gdzie praca za kółkiem stanowi prestiżowy wręcz sposób zarabiania na życie. Doskonale w ten obraz wpisuje się historia pewnej firmy z Kolorado, która do dziś wśród Amerykanów stanowi swego rodzaju legendę i źródło niesamowitych historii.

Monfort of Colorado, bo taką nazwę nosiło to przedsiębiorstwo, założone zostało w 1970 roku przez Kenny’ego Monforta, biznesmena w branży mięsnej, który planował rozszerzenie sprzedaży swoich produktów na wschodnie wybrzeże USA. Na tle prezesów innych dużych korporacji, charyzmatyczny Amerykanin wyróżniał się tym, iż przy tworzeniu własnej firmy transportowej na pierwszym miejscu stawiał przede wszystkim takie aspekty jak szybkość dostaw, zadowolenie kierowców oraz niezawodność swojej floty.

Mówi się, że pan Monfort był niezwykle wymagający jeśli chodzi o rekrutację kierowców, którzy musieli charakteryzować się ponadprzeciętnymi umiejętnościami oraz sporym doświadczeniem. Odsiew był przy tym tak duży, iż do pracy w Monfort of Colorado trafiała praktycznie sama elita amerykańskiego transportu, a zdobycie tej posady traktowano jako ogromne wyróżnienie. Nie mniej uwagi przykładano również w kwestii zakupu sprzętu. W początkowych  latach do floty firmy trafiały przede wszystkim Kenworthy 925, W900A oraz K100 z najmocniejszymi oferowanymi na rynku silnikami oraz skrzyniami biegów z dwoma drążkami. Już na początku lat 70-tych taki sprzęt potrafił oscylować mocą wokół 500 koni mechanicznych. Poza tym wybór właśnie Kenwortha, choć kosztowny, miał odpłacać się znacznie lepszym komfortem i niezawodnością aniżeli w przypadku bardziej flotowych marek.

Stan Kolorado na mapie USA:

Połącznie doświadczonego operatora z mocnym i niezawodnym ciągnikiem było niezbędne do sprawnego wykonywania liczących około 1800 mil (3000 kilometrów) kursów pomiędzy siedzibą firmy w Kolorado a wschodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych. Co więcej każda ciężarówka miała przejeżdżać tą trasę dwa razy w tygodniu, robiąc po 12 tys. kilometrów tygodniowo, a na dostanie się z Kolorado na wschodni kraniec USA kierowcy mieli około 30 godzin. Dlatego też zestawy Monforta miały podwójne obsady złożone z dwóch kierowców, którzy zmieniali się co 5 godzin, a ewentualne postoje ograniczano praktycznie tylko do wizyt na stacjach benzynowych. Coś takiego do dzisiaj jest w Stanach Zjednoczonych dozwolone. Przez pozostałą część czasu biało-pomarańczowe ciężarówki znajdowały się natomiast na autostradzie, a bardziej konkretnie, na jej lewym pasie, bowiem kierowcy z Kolorado znani byli z osiąganych przez nich prędkości. I były to wyniki naprawdę imponujące, bowiem rekordziści potrafili uzyskać na liczącej 3000 kilometrów trasie średnie prędkości rzędu 60 MPH (97 km/h) wliczając w to wszystkie postoje. Podkreślam, to prędkości średnie z lat 70-tych!

Weterani wspominają, iż miejscami pstrokate Kenworthy, (nazywane często „wozami cyrkowymi” z powodu swoich charakterystycznych barw) potrafiły rozpędzić się do nawet 100 MPH czyli 160 km/h! Nic zatem dziwnego, iż wkrótce amerykańscy kierowcy zaczęli nazywać lewy pas potocznym określeniem „monfort lane” czyli „pas monforta”. Oczywiście poczynania kowbojów z Kolorado nie umknęły uwadze policji, która notorycznie zatrzymywała te zestawy do kontroli za przekroczenie prędkości. Jak często? Cóż, jeden z kierowców wspominał, iż tylko w ciągu jednego roku musiał zapłacić 1258 dolarów za wykroczenia. Przy czym ówczesny taryfikator zawierał mandaty w kwotach nie przekraczających 25 dolarów, a wartość dolara była wówczas co najmniej siedmiokrotnie wyższa niż dzisiaj.

Z drugiej strony, firma chwaliła się praktycznie zerowym uczestnictwem w wypadkach. Omawiane ciągniki były też dokładnie sprawdzane każdej niedzieli pod kątem usterek. Sami pracownicy natomiast bardzo cenili swojego szefa, nawet pomimo faktu, że zarobki podobno nie należały do najwyższych w branży. W efekcie Monfort of Colorado w swoich najlepszych latach miało ledwie minimalną rotację kierowców.

Niestety z czasem sytuacja zaczęła się zmieniać. Mówi się, iż w 1976 roku Kenny Monfort zatrudnił księgowego, który kompletnie zmienił charakter firmy. Flotę zdominowały ciągniki flotowych marek, a kierowcy masowo odchodzili, w większości kupując swoje własne ciężarówki. To przypieczętowało los całej firmy – w późniejszych latach zrezygnowała ona z własnej floty, a jej naczepy były ciągnięte przez kierowców-właścicieli, którzy w większości należeli do „starej gwardii”. Jak więc widać wielu weteranów nadal zachowało swój szacunek i sentyment do dawnego szefa. I choć dzisiaj Monfort of Colorado już od dawna nie istnieje, legenda tej firmy jest w Ameryce nadal żywa. Zdarza się na przykład, że ktoś nazywa ciągnik w wyjątkowo szybkiej konfiguracji mianem „Monfort Truck”. W sklepach modelarskich do dzisiaj znajdziemy Kenworthy w biało-pomarańczowych barwach, a w sieci zachowało się mnóstwo fotografii, pochodzących na przykład z dawnych artykułów w mediach.