Protest na granicy trwa, służby podają statystyki, a ciężarówki jadą pociągiem

W czasie poniedziałkowych obrad w Brukseli, Komisja Europejska jasno wyraziła swoje stanowisko. Protest na granicach z Ukrainą musi się zakończyć, a o przywróceniu wymogu zezwoleń dla Ukraińców – a więc spełnieniu głównego postulatu protestujących – nie ma obecnie mowy. Co więc będzie w tej sprawie dalej? Nowych informacji nie brakuje, choć nie zapowiadają one szybkiego rozwiązania problemu.

Po usłyszeniu unijnego sprzeciwu, słowaccy przewoźnicy zawiesili swój protest. Jednocześnie słowacki rząd podjął z nimi rozmowy, które mają na celu znalezienie alternatywnego rozwiązania sporu. Za to swoją akcję jak najbardziej kontynuuje grupa polskich przewoźników. Zapowiadają oni gotowości walki aż do początku 2024 roku, co umożliwiają im zezwolenia na blokadę, wydane przez polskie gminy. Deklaracje są też tym bardziej stanowcze, że polski rząd wycofał się z pomysłu wprowadzenia własnego systemu zezwoleń dla Ukraińców, niezależnego od umów międzynarodowych. Władze w Warszawie są bowiem przekonane, że wywołałoby to bardzo ostrą reakcję Brukseli.

W międzyczasie pojawiły się pierwsze wyniki masowych kontroli, zorganizowanych przez polskie służby przy granicy z Ukrainą. Ukraińskie ciężarówki masowo sprawdza tam między innymi Inspekcja Transportu Drogowego oraz Krajowa Administracja Skarbowa, a statystyki ministerstwa infrastruktury mówią o łamaniu ustawy o transporcie drogowym przez co piąty sprawdzony pojazd. W połączeniu z ujawnioną wczoraj aferą w ukraińskiej służbie celnej, gdzie zwykłe towary uznawano za pomoc humanitarną, może to potwierdzać oskarżenia protestujących wobec ukraińskich przewoźników. 

Tymczasem po stronie ukraińskiej pojawił się zaskakujący ruch. Jest nim zorganizowanie linii intermodalnej przerzucającej ciężarówki przez granicę. Jej początek znajduje się na terminalu kolejowym w Sławkowie na Śląsku, a więc w najdalej wysuniętym na zachód punkcie polskiej linii szerokotorowej. Tam ukraińskie ciężarówki mają trafiać na wagony, by ominąć protest, przejechać przez granicę po torach, przejść kolejową odprawę celną i dotrzeć do terminala w Skniłowie (Скнилів) pod Lwowem. Pierwszy taki transport już wyruszył, miał na sobie 23 zestawy, a kierowcom tych pojazdów zapewniono transport autobusowy. Jak też podają sami Ukraińcy, wszystko było poprzedzone dwutygodniowymi przygotowaniami. Jeśli natomiast wszystko odbędzie się bez przeszkód, przewoźnicy ze wschodu chcą rozwinąć taką operację na szeroką skalę, pomimo bardzo wysokich kosztów, rzędu półtora tysiąca euro na zestaw.

W sieci krąży już to nagranie: