Potrącił ciężarówką rower, po prostu go nie widząc – firanki, niemiecki sąd i 300 euro

Zdjęcie nie jest bezpośrednio związane z tekstem.

Potrącony rowerzysta i elementy ograniczające widoczność z kabiny – to już kolejna historia z ich udziałem. W tym przypadku sąd wykazał się jednak wyrozumiałością, mając zupełnie inne podejście niż w słynnym procesie z Wielkiej Brytanii: Zakaz prowadzenia firmy transportowej za półkę w kabinie – to ciąg dalszy sprawy

Wypadek miał miejsce już dwa lata temu, przy jednym ze skrzyżowań w ścisłym centrum Frankfurtu. 53-letni kierowca poruszał się tam ciągnikiem siodłowym z naczepą, korzystając z bardzo wąskiego pasa ruchu. Niestety, nie zauważył przy tym 60-letniego rowerzysty, potrącając go i powodując śmiertelne obrażenia.

W czasie procesu udało się udowodnić, że kierowca nie mógł dostrzec rowerzysty. Przysłoniło go bowiem dodatkowe wyposażenie kabiny, między innymi w postaci firanek. Obrona też podkreślała, że sprawca nie był osobą odpowiedzialną za montaż tych elementów. Samochód był już w tym stanie, gdy kierowca otrzymał go do dyspozycji.

Sąd uznał, że w tej sytuacji wina kierowcy była „minimalna”. Obiekcje miał jedynie wobec tego, że kierowca nie powinien godzić się na prowadzenie pojazdu z ograniczoną widocznością. Z drugiej strony, sąd uznał też dodatkowe okoliczności łagodzące. Wśród nich była poważna trauma psychiczna, z którą kierowca zmaga się od czasu zdarzenia, a także pewien czas spędzony bez zatrudnienia.

Ostatecznie kierowca otrzymał karę finansową w wysokości 300 euro. To dziesięciokrotnie mniej niż próbowano przyznać na początku procesu. Za to władze Frankfurtu musiały ponieść znacznie większe wydatki. Po wypadku cała ulica musiała bowiem zostać przebudowana, będąc uznanym za bardzo niebezpieczną dla rowerzystów.