Polska ciężarówka przewróciła się na promie – załadowany zestaw zmiażdżył auto osobowe

Źródło zdjęć: norweska straż pożarna z okręgu Vestfold

To był bardzo krótki rejs. Przecinał on jeden z norweskich fiordów i trwał mniej niż godzinę. Pogoda też nie była wyjątkowo zła, jako że panujące na morzu warunki określono „małym sztormem”. A jednak, kierowca polskiej ciężarówki prawdopodobnie długo nie zapomni tej podróży.

Wszystko wydarzyło się dzisiaj rano, w czasie rejsu między miejscowościami Moss oraz Horten na południu Norwegii. Co typowe dla tak krótkich przepraw, kierowca polskiego Volva FH przebywał w swojej kabinie. Większości rejsu była już za nim i za około 10 minut miał zjeżdżać z pokładu. Tak się jednak nie stało, gdyż około godziny 8 rano prom trafił na wysokie fale.

Trasa rejsu:

Przechylenie promu okazało się na tyle duże, że przewróciło załadowaną ciężarówkę na lewy bok. Zmiażdżyła ona stojące obok Subaru, a także spowodowała mniejsze uszkodzenia w kilku mniejszych pojazdach. Na szczęście w kabinie Subaru nie siedziała akurat żadna osoba. Wewnątrz Volva znajdował się jednak jego kierowca. Odniósł on lekkie obrażenia i wymagał pomocy medycznej.

W chwili obecnej Norwegowie prowadzą swoje dochodzenie. Wstępnie już jednak podano, że to właśnie warunki pogodowe odegrały kluczową rolę. Kapitan promu został zaskoczony przez mały sztorm, a więc taki z wiatrem osiągającym prędkość od 76 do 87 km/h.

Jako punkt odniesienia mogę dodać, że katastrofa polskiego promu Jan Heweliusz miała miejsce przy wietrze osiągającym około 150-160 km/h. Wspominam o tym zdarzeniu, gdyż właśnie dzisiaj przypada jego 27. rocznica. Prom zatonął na Morzu Bałtyckim 14 stycznia 1993 roku, zabierając ze sobą 55 ofiar śmiertelnych. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.