Polscy kierowcy na trasach do Lwowa – kierunek jak przed wojną, ale zupełnie inne realia

Wojciech z Biłgoraja jest kierowcą od 11 lat. Na Ukrainę jeździł już na początku swojej kariery, następnie przez osiem lat obsługiwał kierunki zachodnie, po czym w ubiegłym roku powrócił na ukraińskie trasy. Gdy więc 24 lutego wybuchła wojna, był jednym z tych przewoźników, dla których nagle skończyła się normalna praca.

Nie oznacza to jednak, że Wojciech zaprzestał tras w tym kierunku. Wręcz przeciwnie, dzisiaj jest jednym z nielicznych polskich przewoźników, którzy regularnie przekraczają ukraińską granicę i obsługą trasy do Lwowa. Z tym jednak zastrzeżeniem, że transport standardowy ładunków zamienił na przewozy pomocy humanitarnej, a na jego kabinie pojawiły się oznaczenia Polskiego Czerwonego Krzyża.

Wojciech wykonuje tę pracę wraz z ojcem Ryszardem, jeżdżąc na dwa zestawy. Ich ciągniki to Scania R450 oraz Renault Gamy T, natomiast na naczepach można znaleźć żywność, śpiwory, artykuły higieniczne oraz ubrania, często pochodzące z różnych krajów Europy. W Polsce są one kompletowane i ładowane na ciężarówki, stamtąd Wojciech oraz Ryszard przewożą je do Lwowa, a następnie ukraińskie ciężarówki przerzucając pomoc w głąb kraju.

Omawianą trasę wykonują nie tylko polskie, ale także ukraińskie zestawy. Zdarzają się nawet takie widoki, jak transport humanitarny wykonywany ciągnikiem przeznaczonym do transportu ponadnormatywnego. Przy tym ukraińscy kierowcy ciężarówek muszą mieć specjalne zezwolenia, umożliwiające im opuszczenie kraju pomimo powszechnej mobilizacji i bycia w wieku poborowym.

Po drodze da się też spotkać wiele symbolicznych widoków. Dla przykładu, tuż przy pomniku obwieszczającym wjazd do Lwowa znajduje się bardzo wymowna tablica nad jezdnią. Głosi ona „Rosyjski okupancie – idź na ch*j”, odnosząc się do słynnej rozmowy radiowej między obrońcami ukraińskiej Wyspy Węży a załogą rosyjskiego okrętu wojennego (padło wtedy stwierdzenie: „Rosyjski okręcie wojenny, idź na ch*j”).

Poza tym przy drogach pojawiły się nieznane dotychczas widoki, w postaci wojskowych punktów kontrolnych. To miejsca obstawione umocnieniami, w pogotowiu czekają blokady przeciwczołgowe, a jezdnia może zostać odgrodzona szlabanem. Poza tym jest to też praca, przy której można zobaczyć tragedię zwykłych ludzi, uciekających przed walkami. Spotyka się uchodźców, głównie kobiety i dzieci, które udają się w kierunku Polski, a w punkcie Polskiego Czerwonego Krzyża mogą otrzymać kanapki na drogę.

Rozmowa z Wojciechem opublikowana przez PCK: