Od nudnego BDF-a do jednego z najładniejszych HDS-ów: przemiana pewnej Scanii R410

Paweł Trzpil ze Szczecina rozpoczął swoją drogową karierę za kierownicą Scanii serii 3 z 1995 roku, ledwie 4 lata młodszej od siebie. Niekonieczne dla tego, że chciał jeździć kultowym modelem, lecz po prostu taka Scania znajdowała się w rodzinnej firmie. Najpierw Paweł spędził w niej wiele lat na prawym fotelu, towarzysząc w trasach ojcu. W wieku 18 lat sam stał się jej kierowcą, łącząc to ze studiami. Po zakończeniu edukacji Scania została mu zaś podarowana, jako że ojciec Piotr w stu procentach przesiadł się na nowszego i większego MAN-a TGA.

„Trójka” była niewielkim egzemplarzem z 1995 roku, reprezentującym model 93M 220. Samochód miał dwie osie, 18 ton DMC, niską kabinę sypialną, otwartą skrzynię ładunkową oraz żuraw HDS marki Hiab. Jego przeznaczeniem było wykonywanie miejskich i lokalnych zadań, na przykład dla branży budowlanej. Choć, co ciekawe, historia tego egzemplarza zaczęła się zupełnie inaczej. We Francji pracował on w transporcie dalekobieżnym, przewożąc lekkie ładunki w ramach zestawu przestrzennego. Dopiero w Polsce kurtynowa zabudowa została zdjęta, a za kabiną pojawił się HDS.

Gdy Paweł otrzymał ten pojazd pod swoje skrzydła, Scania była już samochodem ponad 20-letnim, stosunkowo słabym i małym jak na obecne potrzeby. Młody przewoźnik wiedział więc, że jak najszybciej będzie musiał wymienić ją na większy pojazd z cięższym HDS-em. Przez trzy lata gromadził fundusze, jednocześnie rozglądając się za odpowiednim pojazdem. Początkowo miał pomysł, by kupić gotowy samochód z żurawiem, mogący natychmiast rozpocząć pracę. Szybko się jednak okazało, że na rynku brakuje odpowiednich konfiguracji. Sporo było na przykład egzemplarzy ze Skandynawii, ale miały one silniki V8 lub układ osi 6×4. Coś takiego nie wchodziło w grę, z uwagi na wysokie koszty eksploatacji.

Ostatecznie historia skończyła się więc podobnie, jak w przypadku poprzedniczki. Paweł zdecydował się na samochód z ruchu bardziej dalekobieżnego i rozpoczął proces jego modyfikacji. W Niderlandach znalazł poleasingową Scanię R410 z 2013 roku, przeznaczoną do przewozu nadwozi BDF. Samochód miał wówczas cztery lata, zaledwie 400 tys. kilometrów przebiegu i spełniał już normy emisji spalin Euro 6. Dodatkową zaletą BDF-a było też w pełni pneumatyczne zawieszenie, umożliwiające tymczasowe zwiększanie prześwitu. Układ 6×2 z rozstawem osi 4700 mm idealnie zaś pasował do planów zabudowania HDS-em.

Wzorem MAN-a należącego do ojca, Paweł zainstalował na Scanii 6,4-metrową platformę. Do tego dokupił używany, stosunkowo duży żuraw marki Palfinger, pochodzący z 2007 roku. Zapewnił on 5,5 tony udźwigu i aż 17 metrów zasięgu. Przygotowanie tego wszystkiego na byłym BDF-ie pochłonęło kilka miesięcy i samochód gotowy był latem 2017 roku, dokładnie w dniu 26. urodzin swojego nowego właściciela. Jak więc wspomina to sam Paweł, patrząc na 4-letnią Scanię, idealnie przygotowaną do jego pracy, czuł, że spełnia jedno z największych marzeń. Widział też, że otworzą się przed nim zupełnie nowe możliwości, przede wszystkim z uwagi na parametry żurawia.

Z pespektywy czasu można powiedzieć, że wybór tego konkretnego pojazdu był strzałem w dziesiątkę. Po zdjęciu spojlerów kabina Highline idealnie mieści się na lokalnych drogach. 11 ton ładowności okazuje się wystarczające, a odpowiednia konfiguracja zabudowy zapewnia dostęp do licznych zleceń. W większości są to trasy lokalne, a nawet miejskie, w ramach których codziennie sypia się w domu. Choć sporadycznie zdarzają się też dalsze trasy, a Scania przypomina sobie dawne lata na BDF-ach. W 2018 roku sporo było wyjazdów do Niemiec, z ładunkami przekładników elektrycznych, a w 2019 roku trafiały się nawet tygodniowe wyjazdy do Berlina, na montaże balkonów oraz dostawy okien do domków jednorodzinnych.

W międzyczasie Paweł zaczął też realizować kolejne marzenie. Zawsze podobały mu się ciężarówki w tak zwanym „holenderskimi stylu” i chciał wyróżnić w ten sposób także swój samochód. Małymi krokami, zwykle przy okazji urlopów, jego Scania przechodzi więc zmiany wizualne. Choć samochód regularnie wjeżdża na budowy, zapuszczając się w grząski teren, wykonuje ten transport na białych felgach, z całkowicie polakierowanym zderzakiem. Również biała jest większość kabiny, wraz ze specjalnie przedłużoną osłoną przeciwsłoneczną.

Do tego mamy pomarańczowe oświetlenie w doskonale znanym układzie, piękne trąby pneumatyczne marki Hadley i kontrastujące reflektory z czarnymi odbłyśnikami. Jest też hasło przewodnie na przedniej szybie, „Ora et labora”, czyli z łaciny „Módl się i pracuj”. Plany na ten rok przewidują natomiast montaż tablicy świetlnej z nazwą firmy, wraz z dwoma klasycznie umieszczonymi światłami ostrzegawczymi. A wszystko to sprawia, że Scania zupełnie przestała przypominać swoje dawne wcielenie, jeszcze z czasów transportu autostradowego.

Pracę samochodu możecie śledzić na facebookowej stronie Trzpil Transport.