Nowy MAN TGX ze „stonogą” u Bacy – wrażenia z dwutygodniowego testu

Powyżej: firmowa flota na zdjęciu ze zbiorów Truck-Spotters.eu

Jeden z nowych MAN-ów TGX, miał ostatnio okazję popracować w wyjątkowym towarzystwie. Demonstracyjna ciężarówka, zorganizowana przez dealera MAN Truck & Bus Center z Gdańska, trafiła do firmy Baca spod Tczewa, znanej z floty mocnych i atrakcyjnych ciągników, wożących kontenery morskie na tak zwanych „stonogach”.

Nowy MAN nie tylko parkował przy potężnych Scaniach z silnikami V8, ale też podjął typową dla nich pracę. Dwuosiowy, 12,4-litrowy i 510-konny TGX był więc łączony z rozpinanymi, cztero- lub pięcioosiowymi naczepami, wykorzystywanymi głównie do transportu dwóch kontenerów 20-stopowych. Trasy zamykały się oczywiście w granicach w Polski, z kontenerami podejmowanymi w Trójmieście i rozładunkami w różnych częściach kraju. Zdarzały się też ładunki eksportowe, a więc powroty do portu wraz z pełnymi kontenerami. A ponadto test podzielono na dwie części, z właścicielem firmy prowadzącym przez pierwszy tydzień oraz jego pracownikiem przejmującym kierownicę w drugim tygodniu.

Wszystko to brzmi jak niełatwe warunki do pracy. Jakie zaś pojawiły się przy tym wnioski? Wśród zalet, prowadzący firmę Dawid Obrzut zwrócił uwagę na dobre właściwości jezdne, a konkretnie „prowadzenie jak w osobówce”. Pochwalił też decyzje podejmowane przez inteligentny tempomat, dopracowane miejsce pracy kierowcy, bardzo dużą przestrzeń w kabinie, wygodne łóżka, przemyślane schowki, szeroki zakres systemów bezpieczeństwa, prosty w obsłudze komputer pokładowy i sprawnie działającą skrzynię biegów. Z punktu widzenia kierowcy-właściciela docenił też miejsce pracy biurowej, z fabrycznym gniazdkiem 230V oraz stolikiem rozkładanym przed prawym fotelem. Tutaj też od razu dodam, że opisywany MAN TGX 18.510 wyposażony był w największą kabinę, obecnie znaną jako GX, a także w 14-biegową skrzynię zautomatyzowaną, pochodzącą z firmy Scania.

Wśród słabszych punktów, uwagę testujących zwróciło wewnętrzne obicie ścian kabiny. Jest ono na tyle cienkie, że już późną jesienią można poczuć zimno bijące od tylnej ściany. Samochód okazał się też stosunkowo głośny, a na desce rozdzielczej przydałoby się stworzyć jakieś pewniejsze miejsce na trzymanie telefonu.

Ujmując to w dużym skrócie, Dawid określił nowego TGX-a zupełnie innym samochodem niż dotychczasowe MAN-y. I to pomimo faktu, że szkielet kabiny pozostał ten sam. A jak wypadła rzecz najważniejsza, czyli układ napędowy oraz jego spalanie? Ta sprawa wymaga nieco dłuższego wyjaśnienia. Praca na kontenerach jest bardzo nierówna, raz jedzie się niemal na pusto, a innym razem samochód ma dosłownie ciężko. W przypadku testowego samochodu kluczowa okazała się też jazda w trybie Efficiency, a więc z najbardziej ekonomicznymi ustawami napędu i największym zakresem pracy tempomatu. Wówczas można było spalić o kilka litrów mniej niż w trybie Performance.

A jakie konkretnie bywały przy tym wyniki? W czasie jazdy z rozpinaną naczepą i kontenerami o bardzo różnych masach, zarówno po płaskich drogach (jak na przykład do Gorzowa), jak i w trasach na górzystych (na przykład do Jeleniej Góry), wyniki wahały się między 27 a 33 l/100 km. Z tymi niższymi przy lekkich ładunkach i tymi wyższymi przy najwyższym obciążeniu.