Gdy Scania zaprezentowała nowe ciężarówki do ruchu miejskiego, najciekawszą nowością były samochody z serii L. Dlatego też pojazdy te opisałem jako pierwsze, w publikacji o następującym tytule: Wrażenia z jazdy nowa Scanią serii L, czyli co oferuje kabina schodząca ledwie 10 cm nad ziemię.
Teraz natomiast wrócimy do tematu, aby przyjrzeć się nowej generacji serii P. Poza wspomnianą serią L, jest to najniższy wariant z odnowionej gamy. Stworzono go głównie z myślą o dystrybucji, choć w gamie nie zabraknie też wariantów o innym charakterze. Są nawet takie wersje, którymi stosunkowo wygodnie pojedziemy w dłuższą trasę. Przede wszystkim trzeba tutaj podkreślić rekordowo szeroki wybór kabin.
Wszystko rozpoczyna się oczywiście od najkrótszej wersji dziennej (powyżej), dostępnej wyłącznie z płaskim dachem. Okazuje się ona wystarczająco duża, by zapewnić komfort wysokiemu kierowcy. Miejsca za fotelem nie brakuje, tunel nie przeszkadza prawej nodze i nie brakuje przestrzeni na drobiazgi. Nawet w najkrótszym wariancie zmieściła się praktyczna belka na tylnej ścianie, mogąca służyć za wieszak. Ponadto można na niej umieścić dedykowane kuwety na drobiazgi.
Dalej mamy kabinę przedłużoną, również na krótkie trasy, ale już z możliwością zamówienia rozkładanej leżanki. Co więcej, taki przedłużony wariant dostępny jest zarówno z niskim dachem, jak i z podwyższonym o 34 centymetry dachem typu Normal. Daje on dodatkową przestrzeń nad głową, ułatwia poruszanie się po wnętrzu i zapewnia sporo schowków. Leżanka jest oczywiście stosunkowo wąska, w najszerszym miejscu licząc 54 centymetry. Niemniej ma się na niej odbywać krótkie drzemki, a nie pełen nocny wypoczynek. A komu może się taka dzienna, ale podwyższona i wydłużona kabina przydać? Pewną odpowiedzią może być miejski zestaw z wywrotką, który w ubiegłym tygodniu widziałem na terenie żwirowni w warszawskim Wilanowie. Była to właśnie nowa Scania serii P, z kabiną przedłużoną i podwyższonym dachem.
Powyższa kabina wygląda następująco:
Kolejne propozycje to kabiny typowo sypialne, a więc z pełnowymiarowym łóżkiem. W ich przypadku dach może być płaski, podwyższony typu Normal oraz podwyższony typu Highline. Tutaj trzeba też zaznaczyć, że w Highline dach ma dokładnie taki sam kształt, jak w największej serii S. Schowków jest więc naprawdę sporo, podobnie jak i wolnego miejsca. Przed fotelem pasażera da się też bez problemu wyprostować. Jeśli natomiast chodzi o kabiny załogowe, to tutaj mamy do wyboru wariant skrócony i wydłużony. Ten ostatni ma dodatkową przestrzeń za tylnymi drzwiami. Pod tylnymi drzwiami jest natomiast dodatkowy stopień, rozkładany przez układ pneumatyczny.
To jednak nadal nie koniec. Okazuje się bowiem, że do wyboru są też dwa warianty wysokości tunelu silnika. Pierwsza opcja występuje w parze z silnikami o pojemności 9 lub 13 litrów. Jest to taki sam 43-centymetrowy tunel, jak w Scaniach serii P poprzedniej generacji. Trzeba więc szczerze powiedzieć, że do niskich to on nie należy. Jeśli jednak zależy nam na przestrzeni, możemy też wybrać tunel obniżony. Ma on wówczas 33,5 centymetra, znajduje się nieco poniżej siedzisk fotel i odpowiada wysokością tunelowi z nowych Scanii serii G. Jest jednak pewno ograniczenie – ten niższy tunel otrzymamy wyłącznie w parze z nowym, 6,7-litrowym silnikiem.
Tunel wersji 6,7-litrowej oraz 9-litrowej:
Mowa tutaj o silniku doskonale znanym i występującym w ciężarówkach najróżniejszych marek. Znajdziemy go w DAF-ach, amerykańskich Ramach, a nawet w Kamazach. Jest to bowiem 6,7-litrowy Cummins, wywodzący się ze Stanów Zjednoczonych. Choć trzeba też zaznaczyć, że Scania wtrąciła tutaj kilka swoich rozwiązań. Przede wszystkim objawiają się one tym, że motor nie potrzebuje systemu recyrkulacji spalin (EGR), normę Euro 6 osiągając z samym tylko systemem SCR (AdBlue).
Jeśli chodzi o moc, 6,7-litrowy motor występuje w wersjach od 220 do 280 KM. Zazębia się przy tym z większym motorem 9-litrowym, oferującym od 280 do 360 KM. Co też ciekawe, ta mniejsza jednostka ma sześć cylindrów, podczas gdy ta większa liczy ich jedynie pięć. To dlatego też, przez swoją bardzo kompaktową budowę, 6,7-litrowy silnik pozwolił na obniżenie tunelu. Poza tym jest to też jednostka lżejsza o 360 kilogramów w stosunku do 9-litrowej.
Rodzi się jednak pytanie, która z tych jednostek będzie lepszym wyborem? W czasie jazd próbnych miałem okazję jeździć 6,7-litrowymi Scaniami w różnych konfiguracjach. Wersja, która jak najbardziej mnie przekonała, to najmniejsze i najlżejsze podwozie P220. Samochód ten miał podwozie typu 4×2, 18 ton DMC, 13 ton masy rzeczywistej i jeździł po prostu sprawnie. Mały silnik zapewniał dobrą dynamikę, wystarczająco skutecznie hamował i był przy tym bardzo cichy. By sprawnie jechać nie trzeba było nawet wchodzić na wysokie obroty. I to pomimo faktu, że maksymalny moment obrotowy wynosił zaledwie 1000 Nm.
Kiedy jednak wsiadłem do 6,7-litrowej wersji P280, z podwoziem typu 6×2 i 24 tonami masy rzeczywistej, czuło się, że silnik jest po prostu mały i osiąga w tym wariancie zaledwie 1200 Nm. Ponadto problemem stało się hamowanie. Niewielkie cylindry nie były w stanie zatrzymać tak dużej masy, a więc niemal pełna odpowiedzialność spoczywała na hamulcu zasadniczym. Dla porównania, pięciocylindrowa jednostka o pojemności 9 litrów nie miała już z hamowaniem żadnych problemów, dobrze spełniając swoją rolę i dając pełne poczucie bezpieczeństwa. W wersji 280-konnej motor ten ma też o 200 Nm więcej.
Poza dwoma szerzej opisanymi motorami, w ofercie serii P jest też jednostka 13-litrowa. Rozwija ona moc do 500 KM i – podobnie jak motor 9-litrowy – może być zasilana także płynnym gazem ziemnym. Mowa o gazie w formie sprężonej (CNG) oraz płynnej (LNG).
Pozostałe odczucia z jazdy bardzo przypominały większe Scanie nowej generacji, jak seria R, czy nawet S. Wynika to z faktu, że seria P naprawdę wiele o nich odziedziczyła. Ogólne otoczenie miejsca pracy kierowcy, lusterka, zakres regulacji fotela i kierownicy, materiały wykończeniowe, czy deska rozdzielcza – wszystko to wygląda tak samo, jak w większych Scaniach. Można zamówić taki sam, bardzo duży zestaw multimedialny, czy doposażyć kabinę w boczną poduszkę powietrzną. Oczywiście można to zaliczyć na plus, wszak nowe serie R oraz S są pod tym względem bardzo udane.
Nawet egzemplarze strażackie mają wnętrze niczym w serii R lub S:
Z bardziej specjalistycznych elementów, mamy opcjonalne przeszklenie drzwi pasażera. Wszystkie testowane przeze mnie egzemplarze miały też elektroniczny hamulec ręczny, wyposażony w opcję automatycznego przytrzymywania na wzniesieniu. Dzięki temu ruszanie ciężarówką może bajecznie łatwe, nawet przy ciężkim ładunku i mocno pochyłym terenie. Część pojazdów miała też kamerę cofania wbudowaną w deskę rozdzielczą, charakteryzującą się świetną jakością obrazu.
Ostatnia sprawa to wsiadanie i wysiadanie. Tutaj trzeba przyznać, że do nowej serii P nie wsiada się aż tak wygodnie, jak do poprzednika. Wynika to z pewnego poszerzenia podłogi kabiny. Niemniej nadal wygoda ta pozostała na rozsądnym poziomie. Co za to zmieniło się mocno na plus, to widoczność z kabiny. Podobnie jak w seriach S, R oraz G, deska rozdzielcza została nieco obniżona i siedzi się bliżej przedniej szyby. W ruchu typowo miejskim jest to naprawdę zauważalne.
Wnętrze przedłużonej kabiny z podwyższonym dachem (tu akurat bez łóżka):