Mały przewoźnik o 141-letniej historii – wojny, ojcowski zakaz, powrót i nowa ciężarówka

W ostatnich latach pojawiło się kilka doniesień o firmach transportowych świętujących swoje 100-lecie. Był to efekt popularyzacji transportu drogowego, która nastąpiła tuż po I Wojnie Światowej. W tym jednak przypadku 100 lat to tylko mała część firmowej historii.

Nicolas Burgel założył swoją firmę transportową w 1880 roku, w Koenigshoffen na przedmieściach Strasbourga. Pierwsze przewozy wykonywał przy użyciu powozów konnych, jako że samochody ciężarowe miały powstać dopiero dwie dekady później. A przy okazji też warto zwrócić uwagę na pewien fakt historyczny. Otóż w momencie założenia nie była to firma francuska, lecz przedsiębiorstwo niemieckie. Ledwie dziesięć lat wcześniej Strasbourg został bowiem wcielony do Cesarstwa Niemieckiego, w wyniku przegranej Francji w wojnie francusko-pruskiej.

Pomimo położenia w tym newralgicznym regionie, kilkukrotnie przekazywanym między niemieckimi i francuskimi władzami, rodzinna firma zdołała przetrwać obie wojny światowe. Krótko po II Wojnie nastąpiła też pokoleniowa zmiana. W 1946 roku firmę przejął syn Nicolasa, Albert, który dopiero co wrócił z robót przymusowych w Niemczech. Postanowił on kontynuować on rozwój przedsiębiorstwa, inwestował w kolejne ciężarówki, a jednocześnie sam zasiadał za ich kierownicami.

Ten ostatni fakt miał mieć bardzo duże znaczenie. Gdy bowiem w 1972 roku Albert postanowił udać się na emeryturę, zapadła decyzja o całkowitym zamknięciu firmy. Dlaczego? Kierowca-właściciel nie zgadzał się, by jego syn Yves spędził życie na drodze. Podkreślał, że to praca zbyt ciężka i wymagająca zbyt wielu wyrzeczeń. Wolał więc pozbyć się działalności niż przekazać ją pod władanie trzeciego pokolenia.

Yves posłuchał się ojca i nigdy nie zajął się transportem. Zamiast tego spędził całą karierę we francuskiej poczcie. Niemniej rodzinnych tradycji i tak nie udało się powstrzymać. Yves doczekał się bowiem syna Nicolasa, które odziedziczył po pradziadku nie tylko imię, ale także zamiłowanie do transportu. Najpierw zaczął on pracować jako kierowca ciężarówki u innego przewoźnika, a w 2014 roku postanowił przywrócić do życia rodzinną działalność. Po 42-letniej przerwie Transport Burgel wróciło więc na rynek, posiadając obecnie pięć ciężarówek i obsługując głownie branżę budowlaną.

Powyższa historia trafiła do francuskich mediów wraz z odbiorem szczególnego pojazdu. To MAN TGX nowej generacji, przekazany do Transport Burgel na początku bieżącego roku. Pojazd będzie nowym narzędziem pracy samego Nicolasa, a na jego kabinie uwzględniono historyczny motyw. Jest to zdjęcie dziadka Nicolasa, czyli Alberta, wykonane jakoś w latach 40-tych ubiegłego wieku. Młody wówczas przewoźnik wcześniej zasiada tam za kierownicą nowej ciężarówki marki Renault, dopiero co odebranej od dealera w Paryżu i przyprowadzonej na kołach do samego Strasbourga. Całą tę trasę Alberta pokonał bez kabiny, mając przed sobą jedynie osłonę silnika. W owym okresie było bowiem zupełną normą, by kupować samo podwozie, a konstrukcję kabiny zlecać zewnętrznej, lokalnej firmie.

W przypadku nowego MAN-a fabrycznej kabiny oczywiście nie zabrakło. Jest to nadwozie ze średnim podwyższeniem dachu, nazywanym obecnie GM. Pod nim pracuje 580-konny wariant silnika D38, o pojemności aż 15,2 litra, a podwozie skonfigurowano w standardowym układzie 4×2. Za to jest cały szereg innym elementów, które przygotowano już poza fabryką. Ciężarówka dostała między innymi niefabryczną osłonę przeciwsłoneczną, potężne orurowanie z przodu, spory zestaw dodatkowego oświetlenia i dosyć nietypowe oklejenie. Najważniejszy element znajduje się zaś na tylnej ścianie nadwozia, tuż pod dachem. To właśnie wspomniane zdjęcie, z podpisem „Transport Beugel la route continue…”, czyli „Transport Beugel, droga trwa dalej…”.

Przy odbiorze omawianej ciężarówki obecny był także Yves Burgel. Choć więc on sam otrzymał zakaz pracy za kierownicami ciężarówek, dzisiaj może oglądać ciężarówki należące do jego syna. Co więcej, widzi jak pasja do transportu rośnie także u wnuka, 11-letniego obecnie Quentina. Ten również zapowiada się na przyszłego kierowcę-przewoźnika, mogąc przejąć firmę założoną aż pięć pokoleń wcześniej!