Niemcy tymczasowo zakażą kabotażu? Mają taką możliwość i przedstawią ją rządowi

Miesiąc po poprzednim proteście, prezentowanym w tym artykule, na ulice Berlina wrócą ciężarówki małych i średnich przewoźników. W ramach piątkowej akcji, niemieckie firmy chcą walczyć o tymczasowy zakaz kabotażu na terenie ich kraju.

Niemcy twierdzą, że brak kabotażu pozwoliłby im odzyskać sporą część krajowych zleceń. Liczyliby też na podwyższenie stawek, dzięki poprawieniu stosunku popytu do podaży. Czy jednak ich hasła są w ogóle możliwe do zrealizowania? Czy zagraniczne firmy mają czego się obawiać i czy kabotaż faktycznie może zostać zakazany?

Szukając odpowiedzi na te pytania, dochodzimy do pewnego listu. Jest to tekst przygotowany w imieniu przewoźników, przez niemieckiego europosła Ismala Ertuga. Pan Ertug zamierza odczytać ten list przed niemieckim ministrem transportu, naciskając właśnie na tymczasowe zakazanie kabotażu. W treści znajdziemy zaś zasadę, która przedstawia taką możliwość.

Europoseł wskazuje na unijne rozporządzenie 1072/2009, które dopuszcza tymczasowe, zawieszenie prawa do kabotażu. Dany kraj może wprowadzić to na sześć miesięcy, jeśli na jego rynku transportowym wystąpią poważne problemy, bezpośrednio zagrażające sytuacji finansowej krajowych firm. I właśnie coś takiego ma być teraz odczuwalne w Niemczech, w związku z tak zwanym „koronakryzysem”.

Jak rząd zareaguje na ten list i czym zakończy się berliński protest, tego jeszcze nie wiadomo. Pamiętajmy jednak, że już raz niemiecki rząd ugiął się przed przewoźnikami, właśnie w kwestii kabotażu. Miało to miejsce na samym początku pandemii koronawirusa, gdy rząd najpierw całkowicie zniósł limity kabotażu, a następnie – w odpowiedzi na wściekłość krajowych przewoźników – postanowił je przywrócić.