W nawiązaniu do tekstów: Naczepa z elektrycznym napędem na testach w BMW – spalanie TGX-a spadło o 48% oraz Testy chłodni z osią generującą prąd – nawet 9 godzin pauzy bez włączania diesla
Naczepy z elektrycznymi osiami to temat, który zaczął regularnie pojawiać się w mediach. Okazało się to bowiem sposobem na nawet 50-procentowe ograniczenie zużycia paliwa w ciągnikach lub wręcz całkowite wyeliminowanie spalania w agregatach chłodniczych. Dzisiaj przyjrzymy się zaś kolejnemu prototypowi tego typu, przygotowanemu ostatnio w Rosji.
Ural zaprezentował prototyp arktycznego zestawu, przeznaczonego do pracy z dala od cywilizacji, na terenach pozbawionych dróg i przy temperaturach rzędu -50 stopni Celsjusza. Pojazd ten ma służyć głównie do przewozu specjalistycznych kontenerów, na przykład z zapleczem medycznym, a także do transportu ciężkich maszyn, których nie da się przerzucić drogą lotniczą. By natomiast cały zestaw miał odpowiednią zdolność poruszania się w grząskim terenie, zastosowano tutaj nie tylko ciągnik siodłowy w układzie 6×6, ale też naczepę z własnym, elektrycznym napędem.
Wykorzystane przez Urala rozwiązanie jest bardzo proste. Otóż osie naczepy zintegrowane są z silnikiem elektrycznym o mocy 98 KM, natomiast ten podłączony jest do… dieslowskiego generatora prądu, rozwijającego moc 136 KM i dysponującego własnym zbiornikiem oleju napędowego. Takie rozwiązanie pozwoliło przekazać napęd na koła w bardzo prosty sposób, ograniczając ilość ruchomych elementów i minimalizując straty energii. Jednocześnie instalacja z agregatem będzie mogła mieć dodatkowe zastosowanie, w czasie postojów zasilając wyposażenie naczepy, takie jak na przykład wspomniany kontener medyczny.
Produkcja omawianego zestawu ma rozpocząć się już w 2024 roku. Przy okazji rodzą się zaś pytania, w jak dużym zakresie za przygotowanie naczepy odpowiadali Chińczycy lub jak bardzo potencjalne zastosowania wojskowe przyspieszyły prace nad całym projektem. Zapewne bowiem pamiętacie, że ledwie w ubiegłym roku Ural musiał cofnąć się technologicznie o kilka dekad, przechodząc z silników Euro 5 na Euro 2, ograniczając produkcję nowego modelu Next i przedłużając produkcję archaicznego modelu 4320, wywodzącego się z lat 60-tych. Było to następstwem sankcji i odcięcia od zachodnich podzespołów, a jednocześnie przedłużającego się przejścia na podzespoły sprowadzane z Chin (artykuł na ten temat tutaj).