Młody kierowca ciężarówki, atak serca i pożegnalny konwój – druga tragedia w krótkim czasie

Fot. Bayernischer Rundfunk

W nawiązaniu do tekstu:

Konwój pogrzebowy dla młodego kierowcy-przewoźnika – ostatnia trasa swoją ciężarówką

Pod koniec stycznia głośno było o śmierci kierowcy-przewoźnika z Grudziądza. Kamil Murawski miał zaledwie 24 lata, a mimo to już miał doznać poważnego ataku serca. Koledzy z branży przygotowali mu wyjątkowe pożegnanie, w postaci konwoju ciężarówek jadącego ulicami miasta. A przy okazji pojawiły się dyskusje o ilości stresu, która wyniszcza w tej branży nawet bardzo młode osoby.

W miniony piątek, nawet nie miesiąc po konwoju z Grudziądza, pojawiła się kolejna, bardzo podobna historia. Tym razem mowa jest o młodym kierowcy z Niemiec, który zmarł na atak serca w wieku zaledwie 33 lat. W miejscowości Ebersdorf pod Coburgiem odbył się pożegnalny konwój na cześć zmarłego, a przy okazji sprawa trafiła także do mediów. W dyskusjach znowu mówi się o stresie i chyba najwyższa pora, by wywołało to poważną dyskusję o realiach pracy w tym zawodzie.

Pożegnalny konwój z tego tygodnia:

Oczywiście można powiedzieć, że młode osoby doznają zawałów we wszystkich branżach. Faktem jednak jest, że zawód kierowcy wprost wyjątkowo sprzyja takim tragediom. Wskazują na to nie tylko realia tej pracy, ale też konkretne liczby.

Głównym środowiskiem pracy kierowców są drogi. Tymczasem tylko w Polsce, w 2020 roku, na drogach doszło do 22,5 tys. wypadków. Mowa więc o jednym z najbardziej niebezpiecznych i niepewnych środowisk pracy, jakie w ogóle istnieją.

Niewiele jest zawodów, w których znalezienie codziennego miejsca do snu wzrosło do rangi stresującego problemu. Podobnie jak w niewielu branżach każdy dzień może zakończyć się kontrolą jednej z kilku różnych służb. A do tego pochodzi presja czasu, ogromna szansa wystąpienia opóźnień (chociażby przez wspomniane wypadki) oraz niezdrowy tryb życia. Nawet 80 proc. kierowców ma nadwagę lub otyłość, a przy tym niestety też podwyższone ryzyko zawału (dane z 2019 roku).

Dostęp do opieki zdrowotnej? Teoretycznie istnieje i coraz więcej firm zapewnia nawet opiekę prywatną. Niewiele to jednak zmienia, skoro zorganizowanie wizyty u lekarza może być bardzo poważnym wyzwaniem. Ciężarówką do przychodni raczej nie pojedziemy, a powrót z trasy może być kwestią dni lub nawet tygodni.

Gdy mowa o kierowcy-przewoźniku, dochodzą do tego realia finansowe. Marże w branży transportowej są wprost minimalne, z uwagi na wysokie koszty stałe. Przy tym aż 80 proc. firm musi korzystać z zewnętrznych źródeł finansowania, jak na przykład leasing, a ponad 40 proc. firm nie otrzymuje swoich pieniędzy na czas (dane z 2019 roku). Zresztą, nawet terminowa płatność może być problematyczna, jako że często mowa jest o nawet 60 dniach.

A kiedy już nastąpi najgorsze, istnieje ogromna szansa, że kierowca dozna tego w samotności. Tutaj przykładem może być historia Larsa Rempta, czyli wspomnianego na wstępie 33-latka. Kierowca ten doznał ataku serca w trasie, w czasie prowadzenia swojego pojazdu. Zdążył się jeszcze zatrzymać, po czym leżał bez ruchu w kabinie. Obok przejechało wówczas czterech innych kierowców ciężarówek, bez żadnego zatrzymania. Dopiero piąty stanął i sprawdził co dzieje się z kolegą. Wezwał on wówczas pomoc, ale ta dotarła niestety za późno. I choć wszystko to brzmi bulwersująco, coraz częściej okazuje się też niestety normą. Wystarczy przy tym spojrzeć na pewne nagranie z listopada: Ciężarówka z nieprzytomnym kierowcą stała na jezdni, a inne zestawy ją omijały