Podczas gdy Brytyjczycy patrolują drogi ciężarówkami, a Holendrzy wynajmują w tym celu turystyczne autokary, Niemcy kontynuują działania prowadzone przy użyciu drabin i sportowych kamerek. Kolejna taka akcja trwała przez cały ubiegły tydzień, będąc prowadzonym na północnym fragmencie autostrady A1, pod Rotenburgiem.
Funkcjonariusze wyjechali na drogę nieoznakowanym samochodem dostawczym, wiozącym na dachu drabinę i wyglądającym niczym najzwyklejsze auto ekipy montażowej. Do jednego ze szczebli tej drabiny umocowano jednak kamerę, która znajdowała się na wysokości szyb bocznych w ciężarówkach i przekazywała obraz wprost do policyjnego komputera. Dzięki temu funkcjonariusze mogli sprawdzić, czy kierowca mijanej ciężarówki obsługuje w czasie jazdy urządzenia elektroniczne.
Pierwsze pięć dni kontroli skutkowało przyłapaniem na łamaniu przepisów ponad 40 osób. Nie był to też koniec tej akcji, jako że kontynuowano ją jeszcze przez cały weekend. Jeśli natomiast chodzi o następstwa finansowe, to standardowa niemiecka kara za korzystanie za kierownicą z urządzenia elektronicznego wynosi 128,50 euro. Policja może to też powiązać z tworzeniem zagrożenia w ruchu drogowym i wówczas kara rośnie do nawet 200 euro.
Na koniec podkreślę, że Niemcy egzekwują te przepisy wobec szeroko rozumianych urządzeń elektronicznych. Mowa więc nie tylko o telefonach, ale także o tabletach, wyświetlaczach systemu telematycznego, czy nawet urządzeniach nawigacyjnych. Problem można mieć nawet przy długotrwałym wybieraniu muzyki na fabrycznym wyświetlaczu dotykowym (szerzej opisywałem to w tym artykule, w oparciu o wyjaśnienia z ADAC). To natomiast tym bardziej kontrowersyjne, że w branży samochodów ciężarowych rozpoczęło się masowe przejście na wnętrza z dodatkowymi ekranami, obsługującymi nawet ogrzewanie lub klimatyzację. Jak wyjaśniałem w artykule z piątku, jest to związane z nowymi, przyszłorocznymi normami cyberbezpieczeństwa.
