MAN TGE zbliża się do 100 tysięcy sztuk, dostanie 200-konny silnik i pneumatykę

Sześć lat temu Niemcy wyszli z dosyć specyficznym pomysłem. Dokładnie ten sam pojazd, o DMC między 3,5 a 5,5 tony, postanowili sprzedawać zarówno ze znaczkiem Volkswagena, jak i pod typowo ciężarową marką MAN. Dzisiaj można już natomiast stwierdzić, że był to pomysł trafiony.

MAN TGE, będący bratem bliźniakiem Volkswagen Craftera, wkrótce ma wyjechać z polskiej fabryki w 100-tysięcznym egzemplarzu. To wymownie pokazuje, że manowskie auto dostawcze zdołało przyjąć się na rynku. Ponadto sprzedaż modelu TGE szybko zaczęła się rozszerzać, z początkowych 12 do obecnych 35 krajów. Choć więc u wielu innych marek takie projekty kończyły się umiarkowanym powodzeniem, MAN pokazał, że jak najbardziej można przekonać klientów do kupowania aut dostawczych z typowo ciężarowej sieci.

Obwieszczając powyższy wynik, producent podał kilka statystyk i zapowiedział dwie nowości. Jak się na przykład okazało, ponad połowa klientów wybiera najmocniejszy, 180-konny wariant 2-litrowego silnika. Dlatego firma postanowiła wprowadzić dodatkowo wzmocnioną wersję, rozwijającą okrągłe 200 KM i przygotowywaną do premiery jeszcze w tym roku. Przy czym podkreślę, że ten 200-konny wariant również będzie silnikiem 2-litrowym.

Ewidentnie wielu klientów ceni też sobie komfort oraz łatwość użytkowania. Jak bowiem wykazała dotychczasowa sprzedaż, 8-biegowa skrzynia automatyczna trafia na pokład aż 57 procent kupowanych egzemplarzy. W najbliższych miesiącach pojawi się zaś kolejna opcja o komfortowo-użytkowym charakterze, w postaci fabrycznego układu pneumatycznego zawieszenia, pozwalającego kierowcy wybierać między różnymi trybami jazdy.

Na zdjęciu: MAN TGE 3.180 po roku przebudowany na ciągnik – lekki zestaw na międzynarodówkę