Krótkofalowe skutki wprowadzenia tachografów – jak wpłynęło to na zarobki, jak oceniają to Amerykanie?

Europejska historia tachografu była opisywana tutaj.

Więcej o amerykańskich tachografach przeczytacie tutaj.

W Europie jesteśmy przyzwyczajeni do tachografów już od naprawdę długiego czasu. Wiele krajów wymaga tych urządzeń od niemal pół wieku, a w przypadku Niemiec nawet i dłużej. Również ogólnoeuropejskie normy czasu pracy nie są niczym świeżym, obowiązując już od połowy lat 80-tych. Ponadto, przez pierwsze kilkadziesiąt lat istnienia europejskich tachografów, były to urządzenia bardzo łatwe do oszukania.

Na tym tle amerykańskie wprowadzenie tachografów – zwanych tam ELD – wygląda zupełnie inaczej. Po pierwsze, nastąpiło to ledwie trzy miesiące temu, w połowie grudnia minionego roku. Po drugie, tachografy pojawiły się we wszystkich stanach jednocześnie, a nie – jak miało to miejsce w Europie – z wieloletnimi, lokalnymi różnicami. Po trzecie natomiast, tamtejsze tachografy naprawdę trudno oszukać. W końcu czerpią one informacje nie tylko z silnika, ale także z systemu satelitarnego namierzania.

W tej sytuacji krótkofalowe skutki wprowadzenia tachografów, odnotowywane właśnie w USA, mogą być dla nas niemałą ciekawostką. Dlatego też poniżej publikuję informacje z raportu opublikowanego przez amerykański portal „Trucks.com”. Powstał na postawie rozmów z grupą 645 kierowców ciężarówek, a także bazuje na informacjach z giełdy ładunków DAT Solutions.

Potrzeba więcej kierowców

Rzecz pierwsza to zmiany dotyczące rynku pracy. Przed wprowadzeniem tachografów, około 30 proc. kierowców ciężarówek groziło, że odejdzie z zawodu. Nie chcieli się oni rozstać z poczuciem wolności, gwarantowanym przez rozpisywanie czasu pracy w papierowych książkach.

A jednak, większość kierowców pozostała w zawodzie. Szacuje się, że dzisiaj jedynie 3 proc. z nich rozważa zmianę pracy, nie chcąc zgodzić się na elektroniczny nadzór. Ponadto zatrudnienie w branży szybko wzrasta. Już w tym roku liczba wakatów dla kierowców ciężarówek miała zwiększyć się o dodatkowe 19 tysięcy.

Kierowcy zarabiają mniej

Choć kierowcy zostali w zawodzie, większość z nich odczuła negatywne skutki zmiany. Aż 67 proc. ankietowanych przyznaje, że urządzenia pilnujące czasu pracy uczyniły ich pracę mniej efektywną. Jeszcze więcej, bo aż 71 proc. ankietowanych, dostrzega negatywny wpływ tego zjawiska na swoje zarobki. W końcu przejeżdżają oni mniej kilometrów, a więc mogą mniej zarobić.

Kierowcy tłumaczą, że wszystko wynika z opóźnień przy załadunkach oraz rozładunkach, a także konieczności szukania miejsca postojowego z dużym wyprzedzeniem. Wcześniej ewentualne opóźnienie można było łatwo nadrobić, ukrywając to w papierowych zapisach czasu pracy. Parkingu też nie trzeba było szukać z wyprzedzeniem, jako że „truckstopy” były mniej zatłoczone, a ewentualne przekroczenie czasu jazdy nie wiązało się z konsekwencjami.

Ten spadek efektywności odczuły także firmy. Wielu większych przewoźników zaczęło przejmować naczepy od kierowców, którym kończy się czas pracy. Na miejsce przepinki wysyła się kierowcę z odpowiednim zapasie na tachografie, a wszystko po to, by nie narazić się na kary za opóźnienia.

Wzrosły stawki, jest więcej ładunków

Obniżenie efektywności transportu zgrało się z czasem z dobrymi wynikami gospodarki. W efekcie firmy mają coraz większe problemy ze znalezieniem wolnych ciężarówek. To natomiast skutkuje wzrostem stawek.

Od czasu wprowadzenia tachografów, stawki miały wzrosnąć o nawet 20-30 procent. Przyznają to zarówno duże firmy, jak i mali, niezależni kierowcy-właściciele. Konkretna podwyżka zależy oczywiście od tego, o jakim rodzaju transportu mówimy.

Zmniejsza się tolerancja dla opóźnień

Firmy przetrzymujące ciężarówki na załadunkach oraz rozładunkach znalazły się na cenzurowanym. Dotychczas wielu przewoźników przymykało oko na tego typu opóźnienia, bo kierowcy mogli nadrobić wszystko dłuższą pracą. Teraz kilkugodzinne oczekiwanie na załadunek jest już traktowane jako duży problem.

Czy jednak przyniesie to rzeczywisty skutek? Czy terminy awizacji będą dotrzymywane, a ładunki będą czekały w gotowości na swój transport? Według raportu, jak na razie zmiany są minimalne, choć część kierowców zauważa już poprawę.