Kierowca kupował bilety na prom, a bus toczył się do morza – polskie Ducato utonęło w Splicie

W nawiązaniu do tekstów:

Ciężarówka wypadła z promu tuż przed nabrzeżem – kierowca zapomniał o hamulcu

Wyciągnięto Scanię, która we wtorek wypadła z promu – taka skomentowała to firma

26 października w całej Europie mówiło się o pewnej duńskiej ciężarówce. Jej kierowca zapomniał o hamulcu ręcznym i w efekcie pojazd wytoczył się z promu. Dokładnie miesiąc później, 26 listopada, doszło zaś do powtórki. Kolejny kierowca zapomniał o „ręcznym”, a samochód zatonął w przystani promowej.

Tym razem nie było to wypadnięcie z promu, lecz jeszcze z nabrzeża. Uczestniczył w nim Fiat Ducato z polskiej firmy transportowej, wiozący ładunek mebli na chorwacką wyspę Šolta. W piątek wieczorem, około godziny 18, jego kierowca dotarł do portu w Splicie. Tam zatrzymał samochód na nabrzeżu i udał się do kasy, by kupić bilet na kilkunastokilometrową przeprawę.

Pod nieobecność kierowcy, Fiat zaczął toczyć się po placu. Przejechał tak 20 metrów, po czym wypadł do morza i pełną wysokością zanurzył się w wodzie. Według ustaleń policji, bezpośrednią przyczyną tego zdarzenia był niezaciągnięty hamulec ręczny.

Akcja wyciągania samochodu trwała do późnych godzin wieczornych. Wymagało to zaangażowania nurków oraz dwóch specjalistycznych pojazdów. Pierwszą próbę podjęto z czteroosiową Scanią, wyposażoną w zakabinowy HDS. Ten samochód nie podołał jednak zadaniu. Na miejsce sprowadzono więc cięższy, 70-tonowy żuraw samobieżny, który skutecznie wyciągnął Fiata na nabrzeże.

Wyciąganie Fiata z morza: