20 maja 2022 roku przyniósł w lekkim transporcie prawdziwą rewolucję. Przewozy międzynarodowe pojazdami powyżej 2,5 tony zostały objęte licencjami, przekładając się na dodatkowe formalności, nowe formy kontroli i potencjalnie wyższe kary.
Gdy tylko nowe zasady weszły w życie, zmiany przeniosły się także na rynek transportowy. Osoby działające na branży lekkich przewozów wskazywały na gwałtowne obniżenie stawek w transporcie krajowym oraz niedobór pojazdów w transporcie międzynarodowym. Było to następstwo przeniesienia na kraj tych pojazdów, których właściciele nie zdążyli z wyrobieniem licencji lub całkowicie postanowili tego nie robić.
Rozmawiałem też na ten temat z Tomaszem, którego 2,5-tonowe Piaggio na 4 europalety prezentowałem w następującym artykule: „Busy” do 2,5 tony, na 3 lub 4 europalety – szybka reakcja na Pakiet Mobilności. Jego pozornie nietypowy pojazd, stworzony z myślą o bliskich trasach międzynarodowych, najwyraźniej okazał się strzałem w dziesiątkę. Pracy dla niego jest bowiem od groma i wystarczyły 3 tygodnie, by samochód pokonał 15 tys. kilometrów. To na przykład bliskie trasy z Małopolski za naszą południową granicę.
Powyższa sytuację potwierdza także „Rzeczpospolita”. Dziennik powołuje się na firmę spedycyjną Done! Deliveries, według której dostępność pojazdów w lekkim transporcie międzynarodowym jest obecnie o jedną trzecią mniejsza niż przed 20 maja. Jeśli natomiast ktoś zdążył z licencją i wykonuje takie przewozy, może liczyć na wyższe stawki.
Co natomiast przyniesie nam przyszłość? Czy pojazdów z licencjami ostatecznie przybędzie, czy może rynek utrzyma się na tym poziomie? Bardziej prawdopodobny wydaje się ten pierwszy scenariusz, jako że wiele firm nadal czeka na odpowiednie dokumenty. Według „Rzeczpospolitej”, może to dotyczyć nawet jednej trzeciej branży, a wszystko opóźnia się przez skomplikowanie procedur oraz występujące przez to błędy. Tutaj wskazuje się na dane Polskiej Unii Transportu, według której nawet 70 procent wniosków bywa odrzucane.
