Iveco-Ford TurboStar i jego włosko-brytyjska historia – drugi znaczek był oryginalny

Brytyjski oddział marki Iveco pochwalił się ostatnio powyższym zdjęciem, dokumentującym naprawdę wieloletnią współpracę. Widać tam ciągniki ze szkockiej firmy Alan Davie Transport, reprezentujące te same barwy na ivecowskich kabinach z trzech różnych epok. Najnowszym egzemplarzem jest przy tym Iveco S-Way 530, dopiero co wdrożone do codziennej pracy. Na środku mamy bardzo wczesny egzemplarz Iveco Stralis, mogący już dzisiaj obchodzić 20. urodziny, natomiast po naszej lewej stronie widnieje Iveco-Ford TurboStar z przełomu lat 80-tych oraz 90-tych. I właśnie tutaj na chwilę się zatrzymamy, by wyjaśnić skąd na atrapie chłodnicy wziął się emblemat Forda…

Zacznę od krótkiego wyjaśniania, jak brytyjskie marki masowo zniknęły ze sceny. Otóż przeze wiele dekad tamtejszy rynek był bardzo mocno hermetyczny, a więc Brytyjczycy jeździli niemal tylko brytyjskimi ciężarówkami. Jednocześnie nie dbali oni szczególnie o eksport na kontynent, wychodząc z założenia, że rodzime podwórko, połączone z byłymi koloniami, dostarczy im wystarczającego popytu. W latach 80-tych stało się jednak jasne, jak bardzo błędna była to polityka. Gdy bowiem na Wyspach rozkręcił się import ciężarówek „wielkiej siódemki”, brytyjskim markom znacznie zmniejszyła się ilość klientów. Jednocześnie nie potrafiły one skutecznie przebić się w Niemczech, Włoszech, czy we Francji, przez brak odpowiedniego wizerunku oraz sieci sprzedażowych. I tak oto rozpoczęła się wielka fala przejęć, która do końca lat 90-tych objęła wszystkich brytyjskich producentów. Jedną z pierwszych takich transakcji była zaś sprzedaż ciężarowego, brytyjskiego działu Forda, który w 1986 roku trafił pod kontrolę Iveco.

Ford Cargo z początku lat 80-tych:

Iveco-Ford TurboStar na zdjęciu z dawnego folderu:

Wraz z tą transakcją Iveco zdobyło przede wszystkim trzy rzeczy. Pierwszą z nich była nowoczesna ciężarówka z lekkiej i średniej klasy, jaką był wówczas Ford Cargo, wprowadzony na rynek ledwie pięć lat wcześniej. Nic więc dziwnego, że późniejsze Iveco EuroCargo zarówno wizualnie, jak i swoją nazwą przypominało tę brytyjską konstrukcję. Drugą zdobyczą była ciężarowa fabryka Forda w miejscowości Langley. Tę wyraźnie unowocześniono przy okazji premiery modelu Cargo, więc był to zakład o naprawdę sporym potencjale. Trzecią sprawą było zaś zapewnienie sobie świetnego dostępu do brytyjskiego rynku, korzystając z fordowskiej sieci sprzedaży i serwisowania ciężarówek. By natomiast w pełni wykorzystać towarzyszący temu potencjał, Iveco postanowiło zagrać na przyzwyczajeniach Brytyjczyków, sprzedając ciężarówki z dwoma emblematami, właśnie jako Iveco-Ford. Dlatego na przykład TurboStary na brytyjski rynek otrzymywały dodatkowy znaczek na masce. Nie był to zresztą jedyny taki pomysł, gdyż w międzyczasie DAF przejął brytyjskiego Leylanda i też sprzedawał swoje ciężarówki z dwiema nazwami, jako DAF-Leyland.    

Ta włosko-brytyjska historia trwała przez ponad dekadę, będąc stopniowo wygaszanym. Zaczęło się od zmiany w fabryce w Langley, skąd na początku lat 90-tych zaczęło wyjeżdżać Iveco-Ford EuroCargo, kończąc epokę Forda Cargo. Następnie Włosi doszli do wniosku, że dalsza produkcja w Wielkiej Brytanii po prostu się nie opłaca, tym bardziej, że tamtejszy rynek samochodów ciężarowych nie przestawał się kurczyć, a koszty były bardzo wysokie. Nie było też sensu dalej umieszczać na kabinach znaczków Forda, jako że lokalni klienci po prostu przyzwyczaili się już do marki Iveco. W 1997 roku zakład w Langley został więc sprzedany, a Iveco skupiło swoją produkcję lekkich i średnich ciężarówek we włoskim mieście Brescia. Tymczasem dzisiejszy Ford Cargo jest produktem z Turcji, opracowanym i produkowanym przez tamtejszą spółkę Ford-Otosan.

Iveco-Ford EuroCargo pod fabryką w Langley: