Holenderski ciągnik 10×4 w zbyt ciężkim przewozie z Polski – to będzie drogie 16 ton

Fot. Polizeiinspektion Stralsund

Ciągniki siodłowe w pięcioosiowej konfiguracji to niezwykle rzadko spotykany widok na europejskich drogach. Jak wyjaśniałem w ubiegłorocznej prezentacji specjalistycznego MAN-a TGX 10×4, coś takiego wykonuje się tylko na indywidualne zamówienie, z myślą o bardzo konkretnych zastosowaniach. Może to być na przykład transport bardzo ciężkich maszyn budowlanych, gdzie występuje wyjątkowo duży nacisk na siodło i trzeba odciążyć osie napędowe. Sporą ciekawostką jest więc dzisiejszy komunikat niemieckiej policji, który omawia właśnie takiego pięcioosiowego „rodzynka” na trasie wiodącej z Polski.

Pięcioosiowy ciągnik 10×4, należący do przewoźnika holenderskiego, przyjechał do Polski po używaną, bardzo ciężką ładowarkę kołową. Na pokładzie również pięcioosiowej naczepy pojazd ten miał dotrzeć do Belgii, skąd zapewne trafi na pozaeuropejski rynek maszyn kopalnianych. Problem jednak w tym, że jeszcze na terenie wschodnich Niemiec, na autostradzie A20, około 170 kilometrów na zachód od Kołbaskowa, ujawniła się długa lista nieprawidłowości.

Zdaniem policjantów, którzy oczywiście od razu zainteresowali się tego typu transportem ciężarówka miała zezwolenie na 99 ton, podczas gdy w rzeczywistości ważyła 115 ton, czyli o 16 ton za dużo. Wymiary naczepy były też większe od założonych, natomiast 42-letniemu, holenderskiemu kierowcy zarzucono liczne wykroczenia w zakresie czasie pracy. Co więc typowe dla transportu ponadnormatywnego w Niemczech, kontrola prowadziła do długiej listy następstw.

Zacznę od tego, że kwestię naruszeń czasu pracy przekazano do BALM, czyli następcy BAG. Tam funkcjonariusze przeprowadzą postępowanie i wyznaczą karę dla kierującego i przewoźnika. Kolejne postępowanie wszczęto za przejazd bez zezwolenia właściwego dla parametrów pojazdu. Tutaj policjanci przekazali sprawę do urzędu skarbowego, który będzie chciał pozbawić przewoźnika równowartości omawianego frachtu. Zapewne pójdzie to więc w „grube” dziesiątki tysięcy euro. Trzecia sprawa dotyczyła natomiast przeładunku ładowarki na inny zestaw, spełniający wymagania z zezwolenia. Przewoźnik jak najbardziej coś takiego zorganizował, ale przy okazji platforma naczepy uszkodziła nawierzchnię, za co zapowiedziano kolejny rachunek, opiewający na co najmniej 2 tys. euro.