Hiszpańskie chłodnie na kabotażu dla marketów w UK – z dalekich tras na lokalne

W nawiązaniu do tekstu:

Wielka Brytania zniosła limit kabotażu – 2 tygodnie jazdy do woli, aż do końca kwietnia

Pierwsze efekty brytyjskiej zmiany można już zauważyć. Zagraniczne ciężarówki zaczęły wykonywać kabotaż, będąc skuszonym wysokimi stawkami. Są przy tym także bardzo symboliczne obrazki, jak hiszpańskie zestawy dalekobieżne dowożące dostawy do supermarketów. W hiszpańskich mediach pojawiła się już relacja kierowcy, który trafił do takiej pracy i niemile go to zaskoczyło.

Rafa Soler przez ostatnie 29 lat zajmował się transportem żywności z Hiszpanii do Wielkiej Brytanii. W ciągu trzech dekad ta typowo hiszpańska praca nie ulegała większym zmianom. Po rozładowaniu na Wyspach albo podejmowało się ładunek powrotny do Hiszpanii, albo wykonywało przerzut z Wielkiej Brytanii do Francji. Trzy tygodnie temu wszystko uległo jednak zmianie, jako że pracodawca Solera przeszedł na marketowy kabotaż.

Po rozładunku w Hiszpanii, zwykle w centrum dystrybucyjnym dużej sieci marketów, kierowca otrzymuje teraz zlecenia krajowe. Są to dostawy do brytyjskich supermarketów, często ładowane w dokładnie tym samym centrum. Dla przykładu, ostatnio Rafa Soler przetransportował dynie z Hiszpanii do Peterborough, po czym z Peterborough zaczął rozwozić marketowe dostawy do Londynu oraz Southampton.

Hiszpan skarży się, że zauważalnie wydłużyło to pobyt w trasach. Domaga się też wyższego wynagrodzenia, skoro jego praca nagle zmieniła charakter. Nie da się przy tym ukryć, że większość dalekobieżnych kierowców nie będzie zbyt szczęśliwym z nagłym przejściem do „lokalu”. Zwłaszcza w specyficznych, brytyjskich warunkach. A wszystko oczywiście dlatego, że w samej Wielkiej Brytanii marketowych kierowców zabrakło.

Dla przypomnienia: aż do końca kwietnia w Wielkiej Brytanii nie będzie ilościowego limitu kabotażu. Zagraniczna ciężarówka będzie mogła jeździć po kraju przez dwa tygodnie, wykonując dowolną ilość tras. To odpowiedź na lokalny niedobór kierowców.