Ford Tourneo Custom Sport – test 40ton.net – sportowa wersja auta dostawczego, przynajmniej z wyglądu

Fordy Transit Custom Sport oraz Tourneo Custom Sport to jedyna taka oferta na rynku. Żaden inny producent nie oferuje samochodów dostawczych z fabrycznym zestawem sportowych dodatków. Ile natomiast jest w tym Sporcie sportu? Właśnie temu przyjrzymy się w poniższym tekście.

Zacznę od małego wyjaśnienia. Sport nie jest jedynie pakietem dodatków, lecz to po prostu najbogatsza i najdroższa wersja wyposażeniowa dostawczych Fordów. Dostępna jest ona zarówno w roboczych Transitach Custom, jak i bardziej luksusowym wariancie Tourneo Custom. Można przy tym wybierać między dwoma rozstawami osi, a także między nadwoziami towarowymi, towarowo-osobowymi oraz osobowymi.

W poniższym tekście wystąpi wariant Tourneo Custom, czyli ten bardziej luksusowy. Powód ku temu jest bardzo prozaiczny – tylko ta odmiana była dostępna we flocie testowej Forda. Co jednak ważne, sportowe wyróżniki w obu modelach są dokładnie takie same. Pod względem konfiguracji napędu też nie ma różnic, więc wszelkie wnioski z powodzeniem można zastosować także do Transita.

Co w wersji Sport najważniejsze, to wygląd zewnętrzny. Już z daleka można dostrzec dwa pasy naklejone wzdłuż nadwozia, nawiązujące do amerykańskiej klasyki. Ponadto w ofercie mamy kolory, które doskonale wpiszą się w sportowy charakter. Dla przykładu, nasz dostawczy Ford może mieć jaskrawe, pomarańczowe lub czerwone nadwozie, uzupełnione o czarne pasy.

Wyróżnikiem każdego Customa w wersji Sport jest też inny zderzak przedni, nakładki na progi oraz czarne, 17-calowe felgi. Optycznie obniża to samochód, nadaje mu bardziej sportową sylwetkę i skutecznie wyróżnia spośród innych aut tej samej wielkości.

Co natomiast znajdziemy we wnętrzu? Testowy Ford Tourneo Custom Sport wyposażony był w osiem pojedynczych foteli. Miały one częściowo skórzaną, czarną tapicerkę, będąca kolejnym wyróżnikiem wersji Sport. Do tego doskonale pasowała niewielka, skórzana kierownica oraz czarne wstawki na desce rozdzielczej oraz na boczkach drzwiowych. I choć trudno powiedzieć, by wnętrze miało usportowiony charakter, to wyglądało ono po prostu świetnie.

Jak przystało na najdroższą wersje z gamy, Ford Tourneo Custom Sport był dosyć bogato wyposażony. Uwagę zwracał przede wszystkim rozbudowany system multimedialny z nawigacją, bardzo przyjemny w codziennej obsłudze. Pochwalić można bardzo wygodny fotel o szerokim zakresie regulacji oraz intuicyjne sterowanie wszelkiego rodzaju wyposażeniem.

Co też ważne, nie brakowało elementów o praktycznym charakterze. Ford zadbał o przemyślane schowki, świetnie rozplanowując konsolę środkową oraz boczki drzwiowe. Uchwyty w desce rozdzielczej były w stanie pomieścić nawet 1,5-litrową butelkę, pod wajchą hamulca ręcznego znalazło się gniazdo 230V, a za trzecim rzędem siedzeń pojawiła się mocowana na magnesy osłona.

Niestety, wnętrze objawiło też jedną z głównych wad. To pozycja za kierownicą, zupełnie inna, niż zapowiadałby to sportowy wygląd zewnętrzny. Siedzi się tutaj jak w aucie dostawczym, a krótki przód nadwozia wyraźnie daje się we znaki. Zakres regulacji kierownicy jest mniejszy niż u części wielu konkurentów, a nadkole mocno ogranicza ilość miejsca na lewą stopę. O typowo użytkowym charakterze auta przypomina też przełożenie układu kierowniczego. Dobrano je raczej z myślą o wygodnym manewrowaniu, co zresztą w tego typu samochodzie tej jest zupełnie zrozumiałe.

Nie zmienia to też faktu, że Ford Tourneo Custom prowadzi się bardzo pewnie, układ kierowniczy jest sztywny, a zawieszenie świetnie stabilizuje auto na zakrętach. Da się więc pojechać jak na wersję Sport przystało. Zresztą, Fordy już po prostu takie są, że świetnie czują się na krętych drogach, a Ford Tourneo Custom Sport tylko to potwierdza. Poza tym auto okazało się też dobrze wyciszone i skutecznie hamowało.

Custom Sport ma pod maską najmocniejszy silnik w gamie. Jest to 170-konny wariant 2-litrowego turbodiesla o nazwie EcoBlue. W testowym aucie dołączono do tego 6-biegowy automat Powershift, choć w ofercie znajduje się też skrzynia manualna. Warto też zaznaczyć, że ów silnik został opracowany przez samego Forda. Nie jest to więc jednostka pochodząca z francuskiego koncernu PSA, jak miało to miejsce w przeszłości. Żeby natomiast ocenić jego osiągi oraz ekonomikę, trzeba wziąć pod uwagę dwie różne sytuacje.

Na drogach lokalnych oraz w mieście, 170-konne 2.0 EcoBlue zapewniało doskonałą dynamikę. Zestopniowanie skrzyni biegów jak najbardziej się sprawdzało, a zużycie paliwa można było jeszcze uznać za akceptowalne. Wynosiło ono bowiem około 9 l/100 km/h. Dodam też, że bardzo przypadł mi do gustu system sekwencyjnej zmiany biegów, obsługiwany niewielkimi przełącznikami, umieszczonymi na boku drążka. Niby rzecz to nietypowa, ale w praktyce nadspodziewanie wygodna i szybka w obsłudze.

Gdy w grę wchodziły wyższe prędkości, zwłaszcza na autostradzie, lista uwag niestety się zwiększała. W wyższej partii obrotów Ford tracił chęć do przyspieszania i tym samym nie można powiedzieć, by oferował sportowe osiągi. W skrzyni biegów wyraźnie brakowało kolejnych przełożeń, a zużycie paliwa okazywało się stanowczo zbyt wysokie. Przy licznikowym 140 km/h trzeba było bowiem liczyć między 11 a 12 l/100 km. Dodam też, że minimum, które udało mi się osiągnąć na drogach krajowych, to 7 l/100 km. To jednak bardzo ostrożnego obchodzenia się z pedałem gazu.

Na koniec zostaje nam jeszcze kwestia cen. Jak już wspomniałem, Sport to najbogatsza wersja wyposażeniowa, przez co opisywany Ford nie jest samochodem tanim. Za Tourneo Custom Sport trzeba zapłacić co najmniej 154 tys. złotych netto. Towarowy Ford Transit Custom Sport to natomiast wydatek 118 tys. złotych netto.

Dodatkowe zdjęcia: