Flota Waberer’s coraz bardziej historyczna – Hungarocamion na kolejnych kabinach

W nawiązaniu do tekstu:

Nowe Volvo FH 460 w barwach Hungarocamionu – hołd dla transportu sprzed lat

Początkowo przewidywano tylko jeden egzemplarz, dla symbolicznego uczczenia firmowej historii. Został on zaprezentowany w 2019 roku i szerzej przedstawiałem go w powyższym artykule. Teraz jednak przewoźnik znacznie rozszerza swój projekt i barwy Hungarocamion otrzymają kolejne egzemplarze. Można więc powiedzieć, że historyczne nawiązania będą teraz stałą częścią firmowego wizerunku.

Prezentowane samochody to element ogromnego zamówienia, które Waberer’s złożył w grupie Volvo w 2021 roku. Transakcja opiewała na równowartość 150 milionów złotych, przewidując aż 440 nowych ciężarówek. I jak się teraz okazuje, aż piętnaście z nich zostało zamówionych w historycznych barwach, mając zielone kabiny oraz oznaczenia Hungarocamion.

Pierwsze pięć sztuk z nowego zamówienia zostało odebrane pod koniec ubiegłego miesiąca. Firma przekazała je w ręce najstarszych kierowców, którzy na pewno pamiętają Hungarocamion jeszcze z czasów dawnej świetności. Kolejne dziesięć sztuk jest natomiast w przygotowaniu, mając otrzymać taki sam wygląd.

W historyczne barwy trafiają Volva FH 460, przeznaczone do pracy z naczepami typu mega. Pojazdy te wyposażono w pakiet I-Save, co oznacza silniki z systemem Turbo Compound oraz aż 2600 Nm momentu obrotowego. Są też najwyższe kabiny typu Globetrotter XL, reflektory LED i nowe deski rozdzielcze z dwoma wyświetlaczami.

Na koniec przypomnę, że Hungarocamion to dawne, węgierskie przedsiębiorstwo transportu międzynarodowego, powstałe jeszcze w czasach komunizmu. Przez dekady firma szczyciła się imponującą flotą, ale w procesie przemiany ustrojowej doznała ogromnych problemów finansowych. Dlatego w 2002 roku przedsiębiorstwo przejął György Wáberer, tworząc na tej podstawie prywatnego giganta.

Fragment artykułu z 2016 roku, zatytułowanego Jak powstała firma Waberer’s, jak zniknął słynny Hungarocamion i co stało się z bułgarskim SOMAT-em?:

w 1994 roku niejaki György Wáberer oraz jego współpracownicy przejmowali prywatyzowane przedsiębiorstwo Volán Tefu, będące węgierskim odpowiednikiem towarowych PKS-ów. Powstała w 1948 roku firma już wkrótce miała stać się podwaliną dzisiejszego Waberer’s, pod skrzydłami swojego nowego właściciela rozpoczynając inwestycje w nowoczesny sprzęt. Dawne IFY, Stary, Kamazy, czy też Volva F12 pierwszej generacji odchodziły w zapomnienie, a w ich miejsce pojawiły się żółto-niebieskie zestawy z zachodnimi ciągnikami siodłowymi pokroju Renault AE, czy też Volva FH12. Jednocześnie pan Waberer’s zaczął rozwijać logistyczną stronę przedsiębiorstwa, oferując magazynowanie, czy też transport kombinowany, czego przykładem może być największe centrum logistyczne w całej Europie Środkowej, otwarte w 2001 roku pod Budapesztem. Nie zmienia to jednak faktu, że do miana głównej węgierskiej potęgi transportowej György Wáberer cały czas miał daleko, ustępując firmie, która powstała już w 1966 roku.

Firmą tą był naturalnie Hungarocamion, czyli przedsiębiorstwo, którego nazwę można by przetłumaczyć jako „węgrociężarówka”. Otrzymało ono od władz socjalistycznych Węgier dokładnie takie samo zadanie, jak powstały 8 lat wcześniej PEAKES – miało pełnić w kraju funkcję monopolisty z branży transportu międzynarodowego. I trzeba przyznać, że Hungarocamion wywiązał się z tej roli wprost śpiewająco, korzystając przy tym z przepisów, które do lat 70-tych po prostu uniemożliwiały innym firmom wysyłanie ciężarówek poza granice kraju. Zaczęło się od 375 samochodów ciężarowych, w tym między innymi ciągników siodłowych kupionych w Szwajcarii. Wyglądały one może specyficznie, ale nosiły na masce mówiące samo ze za siebie logo marki Saurer, będącej swego czasu uważanej za ciężarowego Rolls-Royca. Już w 1967 roku firma zaczęła interesować się Bliskim Wschodem, a jednocześnie węgierskie zestawy jeden za drugim ruszały na podbój Europy Zachodniej, a nawet Skandynawii, ciągnąć za sobą zarówno firanki, jak i chłodnie. Te ostatnie na początku lat 70-tych stanowiły już jakieś 40 proc. naczepowej floty, a wraz z nimi kupowano nowe ciągniki siodłowe, w zaledwie kilka lat przekraczając liczbę pół tysiąca zestawów.

Dopóki istniała Węgierska Republika Ludowa, Hungarocamion miał się po prostu świetnie. Firma przetrwała wszelkie rynkowe kryzysy, a w 1985 roku otrzymała nawet pożyczkę od Banku Światowego, mającą pomóc w jeszcze większym rozwoju. Jeśli natomiast chodzi o park maszyn, to trzeba przyznać, że Hungarocamion dysponował najciekawszą flotą całego byłego bloku wschodniego. Przeszły przez nią aż trzy modele Mercedesów – trzyosiowy LPS z przełomu lat 60-tych i 70-tych, model NG (w połowie lat 80-tych Węgrzy mieli około 700 egzemplarzy tego pojazdu) oraz model SK, a do tego doszły Volva F89 i F12, nieliczne Scanie 140 V8 wysyłane głównie w górskie trasy, Renault serii R w dwóch wersjach mocowych, czy też Iveco Turbostar. W międzynarodowe trasy Węgrzy jeździli także sprzętem bardziej lokalnym, czyli Rabami, Liazami 110, Skoda 706, a nawet Csepelami, zaś prawdziwą elitę we flocie stanowiły zestawy ponadnormatywne, czyli między innymi Tatry, Fauny oraz… uwaga uwaga, legendarny Mack serii F z silnikiem umieszczonym pod kabiną. Ba, Węgrzy dysponowali nawet wyczynowym Mercedesem, a węgierski wyścig dla samochodów ciężarowych nazywał się swego czasu „Hungarocamion Truck Trophy”.

I choć wszystkie te dane oraz listy ciężarówek brzmią bardzo imponująco, kiedy nastały lata 90-te, szybko okazało się, że potęgi Hungarocamion nie da się od tak utrzymać. Nowa, wolnorynkowa rzeczywistość szybko obróciła się przeciwko firmie, której zarząd po prostu nie potrafił odpowiednio szybko dostosować się do takich warunków. Pozostająca własnością państwa firma zbierała więc coraz większe zadłużenie, a nowe zestawy, składające się między innymi z DAF-ów 95, Renault AE, czy też Volva FH12, powoli stawały się na drogach coraz rzadszymi widokiem. Widmo prywatyzacji było więc nieuchronne i zaczęto przygotowywać się do niej w drugiej połowie lat 90-tych. I tak, po zawirowaniach w zarządzie spółki, w 2002 roku Hungarocamion został przejęty przez Volán Tefu pana Wáberer.

György Wáberer nie tracił czasu i szybko podjął się tworzenia z Volán Tefu oraz Hungarocamion jednej wielkiej potęgi transportowej. Już w 2003 roku Hungarocamion zdołał zamknąć rok z zyskiem, po raz pierwszy od wielu lat, zaś w 2006 roku legendarna firma zmieniła nazwę. Hungarocamion odszedł do przeszłości, a jego miejsce zajęło Waberer’s International.