W nawiązaniu do tekstu: Nowy Mercedes-Benz Actros C – 70 tys. euro za nowy ciągnik 6×4 z chińskim napędem
Mercedes-Benz Actros C to ciężarówka tak bardzo specyficzna, że jeszcze niedawno nie spodziewałbym się jej sprzedaży nigdzie w pobliżu Europy. A jednak dzisiaj właśnie ten chiński model czeka na klientów tuż za wschodnią granicą…
Jak wiadomo, od ubiegłego roku obowiązuje zakaz eksportu szeroko rozumianego sprzętu transportowego z krajów Unii Europejskiej do Rosji lub Białorusi. W efekcie tamtejsze rynki zaczęły być opanowywane przez ciężarówki pochodzące z Chin. I choć początkowo mówiło się tutaj wyłącznie o rodowicie chińskich markach, to od niedawna w rosyjskich i białoruskich ogłoszeniach zaczynają się też pojawiać bardzo tanie Actrosy C. Najwyraźniej są one ofertą dla tych osób, które nie chcą jeździć „Chińczykiem”, a jednocześnie nie mogą sobie pozwolić na bardzo obecnie kosztowne samochody europejskie.
Za literą „C” kryje się produkt chińskiej fabryki Mercedesa, dostosowany do chińskich potrzeb, korzystając z chińskich podzespołów i oferowany za chińską cenę. Zamiast oryginalnego silnika Daimlera mamy tutaj więc chińską, licencyjną wersję amerykańskiego Cumminsa, natomiast miejsce skrzyni Powershift zajęła chińska, również licencyjna przekładnia niemieckiego ZF-a. Według oficjalnych szacunków, taki układ jest o 6 procent bardziej paliwożerny od europejskiego, ale za to ma być też znacznie tańszy w zakupie. Poza tym Actros C może wyjechać z fabryki z nieco uboższym wyposażeniem, okrojonym z części systemów elektronicznych, czy przewidującym na przykład singapurskie opony z chińskiej fabryki. Efekt jest zaś taki, że za ciągnik w popularnej u siebie konfiguracji 6×4 Chińczycy płacą równowartość ledwie… 70 tys. euro!
Oficjalna sprzedaż czegoś takiego w Rosji i na Białorusi wywołałaby niemała aferę. Mercedes-Benz wycofał się bowiem z tamtejszego rynku, zamykając swoich dealerów. Niemniej bardzo szybko pojawiły się mniejsze, prywatne firmy, które zamawiają fabrycznie nowe Actrosy C w Chinach, a następnie przerzucają je za rosyjską lub nawet białoruską granicę. W ogłoszeniach mowa wręcz o całych stockach takich pojazdów, poddanych już ocleniu i czekających na klientów od Mińska aż po okolice Władywostoku.
Ile natomiast trzeba za takiego chińskiego Mercedesa zapłacić? Za topową wersję z 580-konnym Cumminsem, napędem 6×4 oraz kabiną typu StreamSpace, oczekuje się około 14-15 milionów rubli rosyjskich (133-142 tys. euro) lub około 430 tys. rubli białoruskich (160 tys. euro). Dla porównania, podobnie skonfigurowana ciężarówka chińskiej marki kosztuje obecnie w Rosji około 20 procent mniej, ale pojazdy tego typu nadal mają wyjątkowo słaby wizerunek. Za to chcąc kupić za te pieniądze europejskiego Actrosa, o podobnej konfiguracji, Rosjanie muszą przygotować się na rocznik 2019-2020, z przebiegiem rzędu 300-500 tys. kilometrów.
Egzemplarz z rosyjskiego ogłoszenia: