Z cyklu „uczymy się na błędach, także tych cudzych” chciałbym dzisiaj opowiedzieć o mandacie, który otrzymał w ostatnich dniach Czytelnik Janusz. Dotyczył on doładunku, który na nieszczęście dla przewoźnika i zleceniodawcy okazał się być kabotażem.
Jeden z 3,5-tonowych samochodów Janusza został załadowany w Luksemburgu przez luksemburską firmę, a następnie w ramach tego samego zlecenia transportowego doładowano go we Francji, nadal na zlecenie tego samego, luksemburskiego klienta, wysyłającego cały towar do jednego miejsca we Francji. I ledwie samochód z tego doładunku ruszył, a już zatrzymała go francuska policja, która wypisała mandat na 2250 euro. Powód? Wykonywanie nielegalnego kabotażu w doładunku, przy okazji trasy międzynarodowej. Główną rolę odegrało tutaj następujące zdanie z Art. 8 Rozporządzenia 1072/2009
Przewozy kabotażowe przewoźnik może wykonywać po pierwszym rozładunku w ramach przewozu międzynarodowego, co automatycznie wyklucza doładunki na terenie państwa członkowskiego (innego niż siedziba Przewoźnika) przed pierwszym rozładunkiem rzeczy wwiezionych na teren państwa przyjmującego.
Oczywiście zdanie to powszechnie znane i użytkownik zatrzymanego busa zdawał sobie z niego sprawę, podobnie jak firma z Luksemburga. Oba podmioty nie zdały sobie jednak sprawy, że Francuzi postanowią wypisać mandat także w sytuacji, gdy ładunek pierwotny oraz doładunek będą przewożone z ramach jednego zlecenia, zostaną załadowane w magazynach tej samej firmy i będą jechały w to samo miejsce.
Pocieszenie w całej tej historii było takie, że luksemburski zleceniodawca poczuwał się w tej sytuacji współwinny i obiecał pokryć połowę kary. Niemniej 1125 euro to nadal sporo pieniędzy…