Na wschodniej granicy wydarzyła się rzecz bardzo symboliczna – czas oczekiwania przed przejściami z Białorusią zaczął zbliżać się do pełnej doby. Według oficjalnych szacunków z dzisiejszego poranka, ciężarówki zmierzające do Bobrownik muszą odstać 22 godziny, a w przypadku Koroszczyna podaje się nawet o godzinę więcej.
W przypadku obu przejść kolejki nie były tak długie już od końca kwietnia. Właśnie wtedy nałożono bowiem zakaz wykonywania przewozów po unijnych drogach przez firmy z Rosji i Białorusi. Ba, początkowo kolejek nie było po prostu wcale, następnie liczono je w pojedynczych godzinach, a teraz nastąpił powrót do „dwójki” z przodu. Jest to więc bardzo wyraźny sygnał, że transport przez polsko-białoruską granicę mocno się odradza.
Jak to możliwe w obliczu obowiązujących sankcji? Jak pokazuje praktyka, wystarczył nieco ponad miesiąc, by przewoźnicy skutecznie opanowali nowe formy transportu. Z jednej strony, w kolejce mnóstwo jest polskich ciągników, które odstawiają naczepy tuż za białoruską granicę i tam przekazują je ciągnikom z Białorusi lub Rosji. Trudno też nie zauważyć, że na polskich i niemieckich drogach szybko przybywa zestawów z Azji Środkowej. Stosunkowo łatwo można spotkać na przykład ciężarówkę z Azerbejdżanu, natomiast kazachskie rejestracje to już po prostu norma. W tym często są to kazachskie tablice łączone z oznaczeniami na kabinie wskazującymi na jakiegoś białoruskiego giganta. Takie pojazdy mogą bowiem kursować zarówno po Rosji, jak i po krajach Unii Europejskiej.
Poza tym nie brakuje przykładów w komunikatach ITD. W miniony czwartek WITD Poznań zatrzymało nietypową kombinację, w postaci niemieckiego zestawu prowadzonego przez białoruskiego kierowcę z łotewskim świadectwem, wiozącego elementy kombajnu z Niemiec do Rosji (tutaj). Dzień wcześniej WITD Gorzów Wielkopolski trafiło zaś na zestaw z kazachskimi rejestracjami, przewożący ładunek niebezpieczny w przeciwnym kierunku, z Rosji do Niemiec, nie dysponując przy tym w pełni wypisanym zezwoleniem (tutaj).
Zdjęcia komunikatów ITD:
